Od prawie tygodnia trwają poszukiwania 44-letniego Grzegorza Borysa, podejrzanego o zamordowanie sześcioletniego syna. W akcję zaangażował się były detektyw Krzysztof Rutkowski oraz biuro jego żony Mai. Oferują oni znaczną nagrodę za pomoc w zatrzymaniu poszukiwanego. Niemniej jednak, policjanci ostrzegają przed możliwymi tragicznymi skutkami działań Rutkowskich.

Reklama

Trwa siódmy dzień intensywnych poszukiwań 44-letniego Grzegorza Borysa, podejrzanego o morderstwo sześcioletniego syna. W piątek, 20 października, ciało dziecka zostało znalezione przez jego matkę. 44-letni mężczyzna, zbiegł wcześniej z miejsca zdarzenia.

Na początku obszar poszukiwań obejmował Gdynię, jednak stopniowo rozszerzył się na całe Trójmiasto oraz inne regiony Polski. Wydano też Europejski Nakaz Aresztowania.

W poszukiwania Grzegorza Borysa zaangażowanych jest wielu funkcjonariuszy policji, ale także Żandarmerii Wojskowej i Straży Leśnej. Wielokrotnie apelowano o unikanie wchodzenia do lasów, które objęte są poszukiwaniami oraz niepodejmowanie działań na własną rękę.

Reklama

Jednakże zalecenia służb zignorował były detektyw Krzysztof Rutkowski, który w wywiadzie udzielonym "Faktowi" ogłosił, że włącza się w poszukiwania.

- Wyznaczyłem nagrodę w wysokości 50 tys. zł za wskazanie żywego lub martwego Grzegorza Borysa. I gwarantujemy anonimowość. Ostatni jego ślad jest w lesie, który jest przeszukiwany, ale tak naprawdę może być wszędzie, mógł przecież wsiąść na statek. To jest żołnierz Marynarki Wojennej - powiedział.

Również żona Krzysztofa Rutkowskiego - Maja ogłosiła w mediach społecznościowych, że wraz ze współpracownikami udaje się na poszukiwania Borysa.

"Mając na uwadze bardzo duże doświadczenie w poszukiwaniach osób ściganych na terenie Polski i poza jej granicami, Biuro Rutkowski podejmuje w dniu dzisiejszym operację specjalną poszukiwań zbiega - podejrzanego o zabójstwo Grzegorza Borysa. Za wskazanie żywego lub martwego nagroda Biura Rutkowski w wysokości 50 000 PLN" - napisała na Facebooku Maja Rutkowski.

Na Instagramie natomiast detektywka pokazała, jak przygotowuje się do akcji. "Kiedy padła decyzja, że Biuro Rutkowski zaangażuje się w poszukiwania Grzegorza Borysa, który bestialsko zamordował sześcioletniego chłopca, opuściłam szpital i ruszyłam na poszukiwania. Jesteśmy na miejscu, trzymajcie kciuki. Dziwny ten świat! I coraz więcej tak strasznych sytuacji. Mam nadzieję, że szybko sprawiedliwości stanie się zadość" - napisała na Instagramie.

Policjancie ostrzegają przed działaniami Rutkowskich

Nie podoba się to przedstawicielom policji. Ich zdaniem działania Rutkowskiego i jego żony mogą nie tylko zaszkodzić trwającemu śledztwu, ale nawet potencjalnie spowodować tragedię.

- Działania Krzysztofa Rutkowskiego mogą przynieść więcej szkody niż pożytku - mówił w rozmowie z "Faktem" Marek Siewert, dawniej analityk Komendy Głównej Policji. - Pan Rutkowski swoimi działaniami mógł zdeterminować osoby, które niekoniecznie powinny się znaleźć w miejscach penetracji jednostek policyjnych - podkreślił.

- Z uwagi na to, że aura jest, jaka jest, ludzie są ubrani na ciemno, mają założone kaptury i w przypadku jakichś nieporozumień, próby ucieczki, bo ludzie różnie mogą reagować, mogą się przestraszyć, zacząć uciekać, a policjant może zareagować różnie, może oddać strzał ostrzegawczy, a następnie może oddać strzał w kierunku uciekającej osoby, uznając, że to może być poszukiwany, niebezpieczny przestępca, który może posiadać przy sobie niebezpieczne narzędzie - dodał Siewart.

Przypomnimy, Grzegorz Borys jest żołnierzem Marynarki Wojennej. Ze względu na podejrzenia, iż może być uzbrojony i niebezpieczny, służby apelują o natychmiastowy kontakt z policją, jeśli zostanie zauważony.

Osoby, które dysponują informacjami na temat aktualnego miejsca pobytu Grzegorza Borysa, proszone są o kontakt z Komendą Miejską Policji w Gdyni pod numerem (47) 74 21 222 lub numerem alarmowym 112. Informacje, można również przesyłać na adres e-mailowy: gdynia.poszukiwania@gd.policja.gov.pl.