Sejmowi śledczy przesłuchiwali we wtorek policjantów, z dwóch niezależnych ekip. To oni badali wrak auta, którym porywacze uprowadzili Olewnika spod jego domu w nocy z piątku na sobotę z 26 na 27 października 2001 r. Porywacze wywieźli go BMW 320i coupe. Samochód należał do Jacka Krupińskiego, byłego przyjaciela Krzysztofa - dziś podejrzanego o współudział w porwaniu. Wrak auta znaleźli policjanci z Głowna w sobotę rano. Wczoraj policjanci opowiedzieli posłom, że kiedy rano badali wrak bmw, udało im się ustalić markę auta i odczytać numery podwozia. Były to numery auta Krupińskiego.
Później przed komisją zeznawał Mariusz Protas z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. "Byłem na miejscu po południu. Wrak auta był w takim stanie, że nie mogłem odczytać żadnych numerów, a nawet ustalić marki" - opowiadał policjant.
Co się stało między sobotnim rankiem a popołudniem? "Prawdopodobnie porywacze jeszcze raz podpalili auto" - uważa poseł Andrzej Dera z PiS. Protas zeznał, że w aucie znalazł spalony telefon komórkowy. Ale kazał mu go oddać jego przełożony Bogdan Kuchta. To jeden z policjantów bawiących się na przyjęciu, po którym porwano Krzysztofa. Po kilku latach śledczy pokazali Protasowi resztki telefonu. "To nie był ten sam telefon. Policjant był tego pewien. Ktoś musiał ten aparat podmienić" - twierdzi poseł Dera.