Przez dwa lata odznaczenia, ustanowione przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, otrzymało zaledwie 2,5 tysiąca osób. A kwalifikuje się do nich aż 24 tysiące żołnierzy - każdy, kto wrócił z misji i nie ma zastrzeżeń do jego służby. Problem jest palący, bo teoretycznie odznaczenia trzeba przyznać do końca przyszłego roku.
Dlaczego kolejka tak urosła? Bo resort obrony narodowej za wolno przesyła wnioski - odpowiadają "Rzeczpospolitej" prezydenccy urzędnicy. "Pierwsze pismo, w którym poprosiliśmy ministra obrony o przyspieszenie przekazywania tych dokumentów, wysłał jeszcze w lutym Piotr Kownacki. Ja również skierowałem dwa podobne pisma" - mówi Władysław Stasiak, szef Kancelarii Prezydenta.
Ale MON się broni. "Na każdego żołnierza musi być przygotowany osobny wniosek, który ze względu na zawarte w nim dane osobowe musi być pismem o klauzuli zastrzeżone" - mówi gazecie rzecznik resortu Robert Rochowicz. I podkreśla, że taką procedurę wymyśliła Kancelaria Prezydenta.