Barbara Sowa: Sesja z koniem to pana autorski pomysł?
Sławomir Jastrzębowski*: My mamy pozwolenie na publikowanie tych zdjęć za zgodą i wiedzą pani Waśniewskiej. Nie informujemy, kto i w jakich okolicznościach je zrobił.
Ale to przecież ustawka. Kto namówił Katarzynę W. na takie zdjęcia?
Powiem raz jeszcze, mamy pozwolenie na zrobienie i opublikowanie tych zdjęć. Ale jeśli chce pani koniecznie znaleźć „winnego”, to ja za całość biorę odpowiedzialność.
Matka Magdy z Sosnowca w szokującej sesji>>>
To pewnie jest pan już gotowy przyjąć nominację do nagrody Hieny Roku?
Z jakiego powodu miałbym się tego spodziewać? Za zdjęcie osoby, która jest oskarżona? Jest mnóstwo osób, które są oskarżone i które chodzą na wolności.
Internauci i środowisko dziennikarskie już was osądziło. Jednoznacznie i bezwzględnie.
Jakie środowisko dziennikarskie? Kto konkretnie?
Na przykład Monika Olejnik opublikowała zdjęcie, w którym wyrzuca “Super Express” za okno.
Jest mnóstwo powodów, żeby przełączyć kanał, gdy słucha się wywiadów Moniki Olejnik. Także jej twórczość można ocenić w tych samych kategoriach. To wszystko na temat tej pani.
Nie czepiajmy się nazwisk. Wszyscy byli tym materiałem zniesmaczeni i zszokowani.
Ja również jestem zszokowany.
Naprawdę? Po co publikowaliście taki materiał?
Między innymi po to, żeby informować i szokować. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy ciekawi, jaką osobą jest Katarzyna Waśniewska. Bez względu na to, czy ktoś uważa tę publikację za dobrą, niedobrą, potrzebną czy też nie, to z całą pewnością nikt nie przejdzie wobec niej obojętnie. Ten materiał zaspokaja ciekawość.
Sam wywiad to za mało? Po co jeszcze kuriozalna sesja na koniu i w bikini?
Jedna fotografia jest warta tysiąca słów. Opublikowane zdjęcia mogą mówić o tej kobiecie więcej niż jakikolwiek wywiad.
I co pana zdaniem mówią te zdjęcia?
Jestem zbyt zszokowany, żeby tak jednoznacznie przetłumaczyć przekaz płynący ze zdjęć. Ale internauci nie mieli wątpliwości.
Równie jednoznacznie ocenili pańską gazetę - mówiąc o cynicznym wykorzystaniu Katarzyny W.
Katarzyna Waśniewska była w pełni świadoma tego, co robi. Nie ma mowy o żadnym wykorzystaniu.
Czyli nie uderzy się pan w pierś?
Jestem absolutnie świadomy tego, że kieruję tabloidem i informuję o rzeczach, o których inni mówić się boją albo nie mają śmiałości. Pokazywanie prawdy dotyczące tej konkretnie osoby to jest prawdziwe dziennikarstwo.
Napisał pan dziś, że redakcja „Super Expressu” dostała ofertę kupienia fotografii przedstawiających zwłoki Lecha Kaczyńskiego? Od kogo?
Nie mogę tego zdradzić, ale chodziło o dwie niezależne osoby. To były absolutnie skandaliczne zdjęcia zmasakrowanego ciała Lecha Kaczyńskiego na stole sekcyjnym. Ten materiał nie nadaje się do publikacji.
Czyli jednak są pewne granice, których nawet pański tabloid nie przekroczy?
W przypadku Katarzyny Waśniewskiej mamy do czynienia z osobą oskarżoną o zabójstwo dziecka, która jednak jest na wolności i może się wypowiadać. A czytelnicy są niezwykle ciekawi, co w tej kobiecie tkwi. My ich ciekawość zaspokajamy, bo jesteśmy dziennikarzami. Natomiast oglądając zdjęcia zmasakrowanego ciała prezydenta nie potrafiłem wymyślić żadnego powodu, dla którego miałbym je pokazać.
Ale zdjęcia ciała Waldemara Milewicza jednak pokazaliście.
Nie byłem wtedy redaktorem naczelnym „Super Expressu”.
I nie opublikowałby Pan ich?
Te zdjęcia bym pokazał. Zdjęcie Milewicza jest ikoną. Myślę, że dla reportera wojennego takie zdjęcie jest najtrwalszym pomnikiem.
Ile zapłaciliście matce Magdy z Sosnowca za sesję?
O pieniądzach rozmawiam tylko z żoną i urzędem skarbowym.
Jak długo jeszcze będzie trwała ta telenowela?
Planujemy jeszcze kilka materiałów.
Macie już dane o sprzedaży. Opłaciło się?
Oglądalność witryny se.pl wzrosła o 100 proc. Nie wiem czy się opłaciło, naszym celem jest misja i informowanie naszych czytelników.
*Sławomir Jastrzębowski jest redaktorem naczelnym „Super Expressu”