Telewizja publiczna nie chce ujawnić, ile zapłaciła za niemiecki serial "Nasze matki, nasi ojcowie".

To tajemnica handlowa. Mogę jedynie powiedzieć, że koszt był nieco niższy od tego, jaki generują inne programy emitowane w takich dniach o takiej porze. Film nie został zakupiony z pieniędzy z abonamentu, lecz ze środków pochodzących z reklam - tłumaczy Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP.

Reklama

>>>CZYTAJ TEŻ: ZDF POKAŻE FILM O OKUPOWANEJ POLSCE I ROLI AK

Tymczasem, jak dowiaduje się tygodnik "Do Rzeczy", półtora roku trwały rozmowy z firmą Monolith Film, która jest dystrybutorem filmu "Generał Nil". TVP wycofała się jednak z zakupu pakietu filmów historycznych tłumacząc się m.in. kiepską sytuacją finansową.

Jako dystrybutorowi i koproducentowi filmów "Generał Nil", "Róża" i "Różyczka" zależało mi, aby zostały pokazane w TVP. Bardzo żałuję, że się nie udało. Oferowaliśmy korzystny kontrakt - mówi prezes Monolith Film, Mariusz Łukomski.

Tekst tygodnika "Do Rzeczy" odbił się głośnym echem w mediach. Po publikacji rzecznik TVP Jacek Rakowiecki w emocjonalnej polemice przekonywał, że TVP planowała emisje filmu "Generał Nil" na obu głównych antenach. Niestety, Monolith Films zaproponował ceny, które biją wszelkie rekordy absurdu, proponując pakiet łączący "Generała Nila" z kilkunastoma innymi filmami, głównie zagranicznym i czysto komercyjnymi, za kwotę wyrażoną w milionach euro! - czytamy w piśmie Rakowieckiego.

Rzecznik napisał, że "Generał Nil" miał kosztować ponad dziesięć razy więcej niż zakupiony od niemieckiej stacji seria "Nasze matki, nasi ojcowie".