Trudny dialog na linii Moskwa-Warszawa nie jest jednak niczym nowym - mówi dziennikarka. Napięte stosunki pomiędzy MSZ Polski i Rosji przeszły ze stanu napięcia na poziom pyskówki, trudno jednak w pełni zrozumieć intencje polskiego ministra - uważa Przełomiec.
Jednym z powodów napięcia były kolejne wypowiedzi ministra Schetyny - najpierw że to Ukraińcy wyzwalali obóz Auschwitz, a następnie że uroczystości upamiętniające koniec II wojny światowej mogły by się odbyć na Westerplatte, zamiast w Moskwie. Według dziennikarki można te deklaracje traktować jako próbę odparcia zarzutów, że Polska nie ma polityki historycznej, lub próbę doprowadzenia do tego, by Polska ponownie zaistniała na arenie międzynarodowej w kontekście konfliktu ukraińskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ostra wymiana zdań między MSZ Polski i Rosji. "Kolejna próba manipulacji historią">>>
Bez względu na cel, Przełomiec ocenia słowa ministra jako mało zręczne. Choć prawdopodobnie Grzegorzowi Schetynie przyświecał jakiś cel, to pozytywnych efektów jego wypowiedzi nie widać. Zamiast tego mamy do czynienia z zaognianiem i tak trudnych relacji. Wzajemne relacje są fatalne, ale nie mogą być inne w obliczy tego, co Rosja próbuje robić na wschodzie Ukraina - mówi Przełomiec.
W opinii dziennikarki zamiast robić hałas i prowadzić bezproduktywne kłótnie z Rosją, powinniśmy zająć się wymierną i potrzebną pomocą dla Ukrainy, na przykład cichą sprzedażą uzbrojenia dla strony rządowej.