Stojąc w czwartek późnym popołudniem niedaleko drzewa, pod którym znaleziono Anastazję, ochotniczka wspominała, jak razem ze swoją towarzyszką znalazła zwłoki. W momencie poszukiwań nagle poczuły silny, nieprzyjemny zapach. Pod jednym z drzew kobiety znalazły skrzętnie ułożone gałęzie, które ewidentnie zostały ścięte niedawno. Ten porządek, w połączeniu z silnym zapachem, wydawał im się bardzo podejrzany. Po chwili zrozumiały, że poszukiwania Anastazji dobiegły końca.
Ciało było nagie, w dwóch workach: jeden przykrywał nogi, drugi głowę, odsłaniając część ciała między nimi – powiedziała ochotniczka. - Nie było tam żadnego prześcieradła, jak podają media. Dopiero potem policja użyła go, aby przenieść ciało – dodaje.
"Trudno wracać do tego miejsca"
Zwłoki znajdowały się w stanie zaawansowanego rozkładu. Jak podkreśla ochotniczka, która brała udział w różnych poszukiwaniach i widziała już wcześniej zwłoki, widok był przerażający. - Jeszcze po kilku dniach jest bardzo trudno wracać do tego miejsca - mówi kobieta.
Anastazja zaginęła 12 czerwca na wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. 18 czerwca greckie media poinformowały, że odnaleziono ciało młodej kobiety. W poszukiwaniach, poza służbami, brali udział również mieszkańcy wyspy.
W czwartek na podstawie analizy DNA 32-letniemu mężczyźnie z Bangladeszu postawiono zarzut morderstwa. Początkowo był oskarżany wyłącznie o porwanie Anastazji.
Z Kos Marcin Furdyna