Pierwszy o domniemanym romansie Jacka Kurskiego z asystentką Anną P. napisał tygodnik "Nie". Kurski - wtedy europoseł Solidarnej Polski - razem ze swoim prawnikiem rozsyłał wtedy do mediów oświadczenie, w którym kategorycznie zabronił pisać o swoim prywatnym życiu pod groźbą procesu. Do redakcji "Nie" wpłynęło też pismo wydane przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, które zakazuje pisania o tej sprawie.
Ale groźby europosła nie zakneblowały publikacji. O romansie Kurskiego napisał m.in. "Fakt". Na okładce tabloidu znalazło się wtedy zdjęcie Kurskiego i zamazany wizerunek Anny P.
W grudniu ub.r. Sąd Okręgowy w Gdańsku orzekł, że gazeta ma Jacka Kurskiego przeprosić na pierwszej stronie za "bezprawne opublikowanie na swoich łamach informacji i dywagacji o życiu prywatnym bez jego zgody". Tabloid złożył jednak apelację. I wygrał. Jak informuje "Press" wyrok jest prawomocny. Tabloid nie musi przepraszać byłego europosła.
Sąd zasądził też od Jacka Kurskiego zwrot kosztów procesu.