Już wcześniej wydawca "Wprost" Michał Lisiecki sondował otoczenie Ewy Kopacz - chciał wiedzieć, czy ta przyjęłaby wyróżnienie dla osoby, która wywarła największy wpływ na polską politykę. Reakcja na tytuł Człowieka Roku miała być sceptyczna, co nie było bez związku z artykułami o nielegalnych podsłuchach.
- Zwlekaliśmy z odpowiedzią, wtedy pan Lisiecki przysłał oficjalny list zapraszający do odbioru nagrody. Na to trzeba już było odpowiedzieć - opowiada gazeta.pl doradca Ewy Kopacz.
W liście padła dyplomatyczna odpowiedź, że Ewa Kopacz "bardzo dziękuje, ale za krótko pełni swoją funkcję, aby zasłużyć na nagrodę".
- Dzisiaj mielibyśmy naprawdę duży problem, gdyby się zgodziła - dodaje osoba z kręgu rządowego. Stałoby się tak także ze względu na publikacji o Kamilu Durczoku, którego nazwisko najpierw pojawiało się w kontekście mobbingu, a potem także m.in. narkotyków. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>
- Nie potwierdzam tej informacji. List nie był zaproszeniem po odbiór nagrody. To był ogólny list z zapytaniem o pewne sprawy związane z nagrodą - mówi z kolei Michał Lisiecki. Tego wątku jednak nie rozwija. Zastrzega tylko, że premier była "jedną z osób na liście kandydatów", a zwycięzca dopiero zostanie wyłoniony "przez czytelników".
Przyznanie nagrody przesunięto w tym roku na marzec, wcześniej wręczano ją na początku roku.