Według gazety, telewizja udowodniła, że wymknęła się spod kontroli. Krytyka dotyczy przede wszystkim niecenzuralnego słowa, a nie przyspieszenia o czterdzieści sekund świętowania nadejścia nowego roku. "L'Osservatore Romano" skłania się do tezy, że to nie brak uwagi osób odpowiedzialnych za to, co dostaje się na wizje, lecz ich oswojenie się takimi wyrazami, sprawiło, że jeden z nich pojawił się w pewnym momencie na ekranie.
Życzenia pokazywane na tzw. pasku pochodziły od telewidzów, którzy wysyłali je do publicznego nadawcy, korzystając z portali społecznościowych.
Dyrekcja RAI przeprosiła za ten incydent, a pracownik, który tego nie dopilnował, został zawieszony w obowiązkach. Sprawą zajmie się jeszcze parlamentarna komisja nadzoru nad publicznymi mediami.