W piątek w Sejmie odbył się trzeci etap konkursu na nowego prezesa TVP, który polegał na rozmowie z członkami Rady Mediów Narodowych m.in. na temat wizji telewizji publicznej i sposób realizacji misji publicznej. W pierwszej części posiedzenia RMN rozmawiała z obecnym prezesem TVP Jackiem Kurskim i dyrektor TV Biełsat Agnieszką Romaszewską-Guzy. Popołudniu, w drugiej części posiedzenia z Radą spotkali się pozostali kandydaci: prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztof Skowroński oraz reżyser Bogdan Czajkowski.

Reklama

W pierwszej części posiedzenia RMN rozmawiała z obecnym prezesem TVP Jackiem Kurskim i dyrektor TV Biełsat Agnieszką Romaszewską-Guzy. W drugiej z Radą spotkają się dwaj pozostali kandydaci na prezesa TVP: prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztof Skowroński oraz reżyser Bogdan Czajkowski.

Pierwszym kandydatem, który występował przed Radą był Kurski, który na wstępie zgłosił zastrzeżenie dotyczące formuły trzeciego etapu konkursu. Ideą jaka przyświeca RMN jest równość szans wszystkich kandydatów. Zaproponowana formuła dopuszcza sytuację, w której moi szanowni konkurenci wysłuchują teraz moich spostrzeżeń i prezentacji. Co więcej słyszą pytania członków Rady, które będą się powtarzać. W związku z tym uważam, że jest to formuła, która narusza równość stron - mówił.

Kurski pozytywnie ocenił to, że konkurs na nowego prezesa TVP jest transparentny i jawny. Ale - jak stwierdził - nie daje równych szans kandydatom. Przypomniał, że podczas poprzedniego konkursu na prezesa TVP przesłuchania kandydatów były "półjawne". Przesłuchania były rejestrowane, ale udostępniane w internecie po zakończeniu przesłucha" - zwracał uwagę.

Reklama

Kurski zaproponował dwa rozwiązania. Pierwsze, by cała czwórka finalistów była przesłuchiwana przez Radę jednocześnie. Druga propozycja mówiła o "odcięciu pozostałych kandydatów od możliwości słuchania" w internecie jego wystąpienia. Po pięciominutowej przerwie szef RMN Krzysztof Czabański poinformował, że przesłuchanie będzie odbywało się w pierwotnie przyjętej formie.

Aplikuję o funkcję prezesa telewizji publicznej dlatego, że czuję w sobie wystarczająco dużo siły, energii i kompetencji, by podjąć się dzieła odbudowy telewizji publicznej z prawdziwego zdarzenia i przywrócenia Polakom jej publicznego charakteru"- mówił Kurski.

Wskazywał przy tym na sytuację, jaką zastał po objęciu fotela prezesa TVP w styczniu tego roku. Kurski mówił, że gdy przyszedł do TVP zastał ją w katastrofalnym stanie finansowym. Było to - stwierdził - m.in. skutkiem załamania dochodów z abonamentu po oświadczenia ówczesnego premiera Donalda Tuska z 2007 r., by go nie płacić. Dziura Tuska, bo tak nazywamy ją w telewizji (...) wynosi ok. 2 mld zł - powiedział.

Reklama

Dodał, że po objęciu fotela prezesa TVP zastał też de facto sfałszowany budżet na 2016 r. pozostawiony przez poprzedniego prezesa. Ten budżet był formalnie zbilansowany i wynosił 1 mld 539 mln zł po stronie przychodów i 1 mld 538,2 mln zł po stronie wydatków. Rzecz w tym, że dwa koordynaty składające się na ten bilans były de facto sfałszowane - mówił.

Według niego, jego poprzednik nie przyjął do wiadomości, iż budżet TVP na 2016 r. musi obejmować tzw. ovatowanie wydatków z abonamentu wynikającego z nowelizacji ustawy o VAT. Jak wskazał, oznacza to o ok. 70 mln zł większe wydatki. Dodatkowo - jak mówił Kurski - w budżecie zapisano większe od prognozowanych wpływy - o 72 mln zł. Krótko mówiąc po stronie wydatków 70 mln zł w plecy, po stronie przychodów 70 mln zł również w plecy. Przychodziłem do telewizji z 140 mln deficytem. Jednocześnie stanąłem w obliczu zamykanych okienek do zakupu praw z transmisji telewizyjnych, jak choćby pakiet UEFA i FIFA - mówił.

Kurski powiedział, iż sytuacja wymagała od niego podjęcia dramatycznej decyzji ufając w zapewnienia suwerena, że prawdopodobnie od lipca będziemy mieli finansowanie i podjął "ryzyko zakupienia tych praw" - był to dodatkowy koszt sięgający 110 mln zł.

Dodał, że brak ustawy abonamentowej wymusił konieczność szukania finansowania przez telewizję, co udało się poprzez wypuszczenie obligacji zakupionych przez BGK. Jak wskazał obligacje te w sensie funkcjonalnym pełnią rolę czegoś w rodzaju kredytu w rachunku bieżącym. Kiedy widzimy, że płynność wymaga interwencji bierzemy obligacje. Do tej pory skorzystaliśmy 20 mln zł, teraz bierzemy następne 30 mln zł. Uważam to za dowód wielkiego zaufania rynku i bardzo oszczędnego gospodarowania zasobami dostępnymi w obszarze papierów dłużnych" - zaznaczył Kurski.

Pomimo niezwykłych trudności przed jakim stanąłem obejmując 8 stycznia funkcję prezesa wydaje mi się, że z powodzeniem realizowany jest model przywracania charakteru publicznego telewizji polskiej - podkreślał. Jak dodał w tym okresie było kilka testów na to m.in. w postaci skutecznego zakupu praw do emisji w ramach sublicencji od Polsatu 11 meczy Euro 2016. Była to decyzja ze wszech miar słuszna; gromadziliśmy ogromna widownię na meczach Polska-Portugalia, czy Polska-Niemcy dochodzącą do 11 mln widzów i użytkowników VoD - wskazywał.

Dodał, że TVP udało się też wywiązać z międzynarodowej transmisji szczytu NATO w Warszawie czy Światowych Dni Młodzieży. Kurski wskazywał, że z misji telewizji publicznej TVP wywiązywała się też, jeśli chodzi o Igrzyska Olimpijskie oraz Paraolimpiadę w Rio. "Za mojej prezesury telewizja publiczna realizuje swój mandat i jest przywracana do realizacji misji i zaspokajania potrzeb publicznych Polaków" - stwierdził. W jego ocenie wszystkie te sukcesy działy i dzieją się wbrew wszystkim obiektywnym czynnikom wyznaczającym pozycję telewizji publicznej.

Członek RMN Juliusz Braun mówił, że z informacji nt. rynku reklamy za wrzesień wynika, że odnotowano wzrost rynku reklamy telewizyjnej w Polsce o ponad 1 proc., ale jednocześnie w podziale na główne stacje telewizyjne, to wygląda tak: Polsat wzrost 1,26 proc., TVN wzrost 4,94 proc., prawie 5 proc., TVP1 spadek 12,98 proc., czyli prawie 13 proc. To już dwucyfrowy spadek w sytuacji wzrostu rynku to jest już finansowo katastrofalny obraz - powiedział Braun. Uwzględniając uwagę Kurskiego, przyznał, że TVP2 ma pewien wzrost. Ale po zsumowaniu telewizja publiczna, w dwóch głównych kanałach ma duży spadek - powiedział Braun.

W związku z tym zapytał Kurskiego, jak w tej chwili wygląda płynność finansowa TVP i poziom zadłużenia. Kurski odpowiedział, że telewizja jest medium bardzo wrażliwym na bodźce zewnętrzne. Przez wiele miesięcy udawało się skutecznie zadawać kłam twierdzeniom o spadającej oglądalności telewizji publicznej właśnie za pośrednictwem wyników reklamy (...). Pomimo wykazywanych spadków od początku roku wykonanie reklamy wynosiło ponad 100 proc. planu - 100,8 proc. wynosi teraz. Rynek sam nie dawał wiary w rzekomy spadek oglądalności telewizji polskiej - powiedział Kurski. Przyznał, że we wrześniu nastąpiło "małe tąpnięcie" w TVP1, ale nastąpił prawie 6-procentowy wzrost w TVP2.

Kurski przekonywał, że jednym z powodów spadku wpływów z reklam we wrześniu, było ich wcześniejszy wzrost związany z olimpiadą i piłkarskim Euro w okresie letnim. Więc generalnie we wrześniu było mniej reklam, myślę, że w październiku, który jest tradycyjnie najlepszym miesiącem dla reklamy w Polsce nastąpi odbicie - powiedział Kurski.

Nie będę ukrywał, że pewien niepokój na rynku wprowadziło zamieszanie 2 sierpnia, podjęta decyzja, która nie miała kontynuacji, ale której konsekwencją jest dzisiejszy konkurs, czyli pewien rodzaj destabilizacji w obszarze kierownictwa telewizji publicznej. Rynek reklam jest niezwykle wrażliwy na tego rodzaju sygnały - zaznaczył Kurski.

Jak mówił do końca roku będzie spadała, natomiast w grudniu kasa zacznie rosnąć z tytułu rocznych rozliczeń reklamy. Kurski podsumował, że na koniec roku przewiduje wynik salda gotówki ok. minus 80 mln zł w telewizji publicznej na co składa się "dziura Daszczyńskiego" (Janusz Daszczyński, poprzedni prezes zarządu TVP) plus zakupy sportowe minus oszczędności w zakupach. Oszczędności te, jak stwierdził Kurski, to kwota ok. 30 mln zł.

Pytany o to, jakie podjął działania naprawcze w telewizji, Kurski wskazał na rozpoczęcie odbudowy infrastruktury nadawczej i bazy technologicznej oraz zasobów produkcyjnych w telewizji. Jako "oczywisty sukces" ocenił konsolidację kontentu on-line, VOD. Przyszłość telewizji, która rozstrzygnie się w internecie nie może nam schodzić z oczu. Ten kto wygra VOD, on-line, wygra telewizję"- podkreślił Kurski.

Dodał, że telewizja pracuje nad nowymi serialami - o dynastii Jagiellonów "Korona Królowej" oraz o żołnierzach wyklętych - "Wyklęci". Kurski powiedział, że zewnętrzna firma przygotowuje serial "Morowe panny"; Kurski sugeruje zmianę tytułu na "Dziewczyny wyklęte", ma być gotowy od ramówki wiosennej 2017 r. Kurski przekonywał, że należy utrzymywać te formaty, które się sprawdziły, a jednocześnie rozwijać nowe produkcje. Wskazał, że chciałby zastąpić seriale tureckie polskimi produkcjami.

Odpowiadając na pytanie Rady, które z nowych formatów komercyjnych są jego zdaniem sukcesem, Kurski odpowiedział, że wiąże nadzieje z trzema formatami - "Hit, hit, hurra", "Kochanie ratujmy nasze dzieci" oraz "Bake off - Ale ciacho". Przekonywał też, że są to programy wywołujące pozytywne emocje, łączące komercję z misją.

Szef RMN wyraził zaniepokojenie nowymi programami, które wchodzą na główne anteny. Jeżeli byśmy się ograniczyli do głównych anten, to mamy, ja mam przynajmniej, pewien dyskomfort oglądając nowe propozycje - powiedział Czabański.

Jak dodał, wycofany został jeden teleturniej, o czym mówił sam Kurski. To taka trochę zła wróżba, bo robi to takie wrażenie, jakby stare hity trzymały oglądalność telewizji (...) a nowe propozycje programowe niestety nie spełniają oczekiwań, są albo na niskim poziomie albo rozmijają się z gustami akurat w tym paśmie, czy o tej porze" - powiedział szef RMN.

Kurski odpowiadając mu podkreślił, że aby wykreować nowy kontent, który będzie się podobał i który znajdzie uznanie widzów potrzeba czasu, talentu, pomysłów, pieniędzy, spokoju i budowania pasm". W reakcji Czabański stwierdził: niepokoi mnie to, że nowe propozycje są, powiedzmy sobie szczerze, z efektami dosyć miernymi, na głównych antenach zastrzegam, bo w tych kanałach tematycznych bywa to różnie.

Panie przewodniczący, przed panem siedzi nie święty Mikołaj z workiem pieniędzy, tylko prezes telewizji - ripostował Kurski. Dodał, że "warunki zewnętrzne" telewizji zmieniły się wyłącznie na gorsze - nie ma ustawy abonamentowej, ani żadnych innych regulacji pozwalających na "większe zmiany w telewizji". Kurski zaapelował o jak najszybsze uchwalenie ustawy abonamentowej, bo - jak mówił - bez niej telewizja publiczna po prostu nie będzie miała żadnej przyszłości. Proszę o możliwość budowy dzieła telewizji publicznej - powiedział Kurski na zakończenie swojego wystąpienia.

TVP ma rolę ustanawiania standardów

Po Kurskim RMN rozmawiała z Agnieszką Romaszewską-Guzy, która oceniła, że telewizja publiczna to instytucja niezastępowalna, niesłychanie ważna dla demokratycznego państwa i demokratycznego społeczeństwa. Podstawową funkcją telewizji publicznej jest bycie nośnikiem szeroko pojętej kultury, tam gdzie ona nie może dotrzeć w sposób bezpośredni"- mówiła.

Zwracała też uwagę, że telewizja publiczna pełni ważną rolę integrującą społeczeństwo, kraj, państwo wokół fundamentalnie - jej zdaniem - niekontrowersyjnych pojęć takich jak racja stanu, podstawowe wartości patriotyczne. To jest niezaprzeczalna rola telewizji publicznej - podkreśliła Romaszewska-Guzy.

Kandydatka na szefową TVP dodała, że telewizja publiczna ma też rolę ustanawiania standardów. Telewizja publiczna powinna narzucać standardy jakości produkcji również konkurentom komercyjnym"- mówiła. Przedstawiła też zasadnicze elementy, które należałoby, według niej, zmienić w TVP. Należy dokonać efektywnego przeglądu i uporządkowania systemu w jakim działa telewizja publiczna - stwierdziła. Jak mówiła obecna TVP powstawała przez ostatnie 25 lat i każdy z dotychczasowych zarządów i prezesów dodawał swoje regulacje.

"W tej chwili (...) jest łata na łacie. Są regulacje z 1996 r., z 2001 r. czy 2005 r. dotyczące najróżniejszych rzeczy; to są rozporządzenia, zarządzenia, o których nikt nie pamięta i się ich nie stosuje. Inne nagle się przypominają, gdy trzeba coś zrobić - wskazywała. Bez zasadniczego audytu tego systemu prawa wewnętrznego TVP nie mamy o czym mówić - dodała.

Kolejną rzeczą, którą w ocenie Romaszewskiej-Guzy należałoby dokonać jest "mądre spłaszczenie struktury TVP". Według niej, obecnie mamy do czynienia z centralizacją procesów decyzyjnych w telewizji, co w efekcie powoduje zatory decyzyjne. To niesłychanie utrudnia zarządzanie, to powoduje zatory decyzyjne trwające tygodniami a nawet miesiącami. Fizycznie nie jest możliwe, by jeden człowiek podjął wszystkie decyzje - mówiła.

Jak podkreśliła, zasadniczym elementem musi być przesunięcie odpowiedzialności na niższe szczeble. Jej zdaniem należałoby też zreformować system rozliczeń, jeśli chodzi o produkcje zewnętrzne, a także kontrolowanie procesu produkcji zamawianej.

Rada pytała Romaszewską-Guzy m.in. o jej koncepcję finansowania TVP. Jak mówiła, jest zwolenniczką finansowania łączonego, to znaczy zarówno poprzez opłatę audiowizualną czy abonament, jak i finansowania komercyjnego czyli z reklam. Nic nie daje lepszej kontroli oglądalności, jak komercja. W momencie, kiedy telewizja przestaje musieć pozyskiwać reklamy, to ma naturalną skłonność, że zaczyna się w bardzo ważnych pasmach umieszczać produkcję, które mają 70 tys. widzów zamiast mieć 1,5 mln widzów - mówiła. Jak podkreśliła, to uderza w misję TVP. Telewizja nieoglądana jest niemisyjna. Telewizja musi walczyć o oglądalność" - podkreśliła. Jak dodała, nie ma powodu, by TVP robiła prezent telewizjom komercyjnym rezygnując całkowicie z rynku reklam.

Romaszewska-Guzy mówiła ponadto, że jej zdaniem, TVP powinna wyjść na zagranicę. To jest taki mój konik - Polnische Welle - to znaczy powinna stworzyć strukturę, która byłaby w stanie zróżnicować ofertę dla Polaków w różnych miejscach na świecie - mówiła. Jej zdaniem istnieje także możliwość wejścia TVP na rynek rosyjskojęzyczny, głównie ukraiński. Również łotewski, litewski. Uważam, że jak Polska tego nie zrobi, to kto, jak nie my - dodała.

Zapewniła, że nie jest przeciwna temu, aby TVP tworzyła "produkcję anglojęzyczną". Mam tylko wątpliwość, czy od razu jesteśmy w stanie wejść z tym na satelitę i konkurować z CNN i BBC. Wydaje mi się to w ogóle niemożliwe - powiedziała. Jak dodała, choć nie uważa za celowe tworzenie od razu satelitarnego kanału anglojęzycznego TVP, to jej zdaniem, gdyby miał powstać kanał Telewizji Polskiej dla zagranicy, powinien on mieć także część angielską.

Myśmy powinni wejść na rynek anglojęzyczny; uważam to za możliwe i celowe. Trzeba sobie tylko zdać sprawę z tego, że czasem lepiej jest zrobić mniej a dobrze niż więcej a źle i w kiepskim gatunku - powiedziała Romaszewska-Guzy.

Według niej w tej kwestii TVP powinna wejść w kontakt w Polską Agencją Prasową i Polskim Radiem. Jej zdaniem "siły samej telewizji to za mało", by stworzyć antenę TVP, która miałaby nadawać na zagranicę. Wiem, jak PAP bardzo dobrze sprzedaje ich serwis anglojęzyczny i jak mało mają zarazem na to środków. Moim zdaniem skupienie środków dałoby efekt - dodała. Jak mówiła, powinny powstać "biura korespondenckie" PAP, TVP czy Polskiego Radia.

Krytycznie oceniła zbyt małą - jej zdaniem - liczbę korespondentów zagranicznych TVP. Jak podkreśliła, aby tworzyć kanał anglojęzyczny trzeba mieć ekskluzywną informację zagraniczną. Jakby się tę informację miało, to moim zdaniem, na ten kontent jest odbiorca. Ale to nie jest odbiorca powszechny (...). Może być odbiorca na informacje z Europy Środkowej i Wschodniej i my możemy mieć tam ekskluzywną informację, którą jesteśmy w stanie oferować odbiorcom zagranicznym - powiedziała.

"Misją prezesa jest budowanie oglądalności"

Skowroński podczas swojego wystąpienia podkreślił, że telewizja publiczna jest najważniejszym medium w Polsce a od tego, który rządzi telewizją publiczną zależy m.in. jakość demokracji i rozwój Polski. Jak mówił, prezes telewizji publicznej, tak jak prezes telewizji prywatnej, ma jedno zadanie: stworzyć najbardziej oglądane medium w Polsce.

Jeżeli prezes telewizji publicznej obniża oglądalność, to nie wypełnia swojej misji, bo jego misją jest budowanie oglądalności, bo inaczej pieniądze podatnika są zmarnowane - powiedział. Jednocześnie - zaznaczył - w odróżnieniu od prezesa telewizji komercyjnej, którego celem jest zarabianie pieniędzy, celem prezesa telewizji publicznej jest człowiek.

Według Skowrońskiego media publiczne wymagają naprawy, tak aby odzyskały one swoją siłę i swój wigo". Jak dodał, do tej odnowy niezbędne są cztery elementy: odwaga, wyobraźnia, ludzie i pieniądze. W jego ocenie, odwaga jest potrzebna, by zawrócić kurs telewizji publicznej i naruszyć interesy. Musimy powiedzieć, że misja jest numerem jeden; podziękować za niektóre rady grupie reklamowej w telewizji - powiedział Skowroński.

Jego zdaniem nie powinno być tak, że w TVP jest przewaga administracji nad tymi, którzy tworzą tę telewizję, czyli dziennikarzami. Trzeba odchudzić część administracyjną telewizji publicznej - podkreślił. Według Skowrońskiego odnowa telewizji publicznej oznacza też, że trzeba naprawić fundamenty, a nie cały czas myśleć o tym, co na górze.

Przekonywał też, że aby zmienić telewizję publiczną potrzebne jest też wyobrażenie tego, czym można ją zmienić. Jak mówił, jego głównym pomysłem jest pogram, który roboczo nazwał "Polska na żywo". Program, w którym jest cała inwazja mocy telewizji. Nie zdawkowy program, że pojedzie gdzieś kamera, tylko cała siła telewizji jedzie w dane miejsce. Pomysł formalny jest bardzo prosty - robimy koło fortuny, na którym są nazwy powiatów, kręcimy nim i na jaki powiat wypada, w tym powiecie będzie w następnym tygodniu telewizja publiczna - mówił Skowroński.

Podkreślił też rolę ludzi w odnowie TVP. Ludzi trzeba szanować. Żaden prezes TVP, z największą wyobraźnią bez zaufania ludzi nie jest w stanie ruszyć tej machiny. Myślę, że na zaufanie ludzi często zasługuję; pracuję z ludźmi, stworzyłem spółdzielcze media +Wnet+; z ludźmi dobrze mi się pracuje, jestem otwarty, ale też potrafię ludziom dać poczucie stabilizacji - zapewnił.

Odnosząc się do czwartego elementu, niezbędnego, jego zdaniem, do odnowy TVP, czyli do pieniędzy Skowroński powiedział: "pieniądze trzeba mieć", co zależy po pierwsze od tego, czy są one marnotrawione, a po drugie od ściągalności abonamentu. Jak mówił, Polska znajduje się "w ogonie Europy", jeśli chodzi o ściągalność abonamentu. TVP właściwie jest jedyną telewizją, która utrzymuje się z reklam a reklamy są pewną zmorą nie tylko telewizji publicznej, ale też komercyjnej"- mówił Skowroński. Jak dodał, to psuje relacje z widzami.

Członkowie RMN pytali Skowrońskiego m.in. o to, jak powinna być finansowana telewizja publiczna i czy opowiada się za wyeliminowaniem reklam ze źródeł finansowania TVP. Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie dotyczące reklamy w telewizji. Gdyby było tak, że jest skuteczny system ściągania abonamentów, to na pewno należałoby ograniczyć reklamę aż do możliwości wycofania telewizji z rynku reklamowego - mówił kandydat na szefa TVP.

Zaznaczył jednocześnie, że każdy kij ma dwa końce. Dla zdrowia telewizji należałoby zachować taką możliwość, by telewizja mogła emitować reklamy - stwierdził przyznając, że liczba reklam zabija radość oglądania telewizji. Z tym fantem trzeba coś zrobić - dodał Skowroński. Odnosząc się do opłat abonamentowych podkreślił, że ludzie powinni uznać, że telewizja jest ich i ta telewizja jest warta tego, by na nią płacić. Skowroński był też pytany o rolę sportu w telewizji publicznej. Emocje sportowe, emocje na żywo, to jedna z podstawowych rzeczy, o które musi walczyć telewizja publiczna - powiedział.

Elżbieta Kruk z RMN pytała Skowrońskiego co jest w nim takiego, co zagwarantuje przeprowadzenie reform" w TVP. "Gdybym został prezesem TVP to z największą przyjemnością poprosiłbym o to, by czas (kadencji) podzielić na dwie części: 9 miesięcy i resztę" - powiedział. Jak tłumaczył te 9 miesięcy wystarczyłoby, aby sprawdzić czy jego "myśl na temat telewizji publicznej jest myślą właściwą, czy potrafię to zrobić".

"Prezesem TV powinna zostać osoba wrażliwa na kulturę a nie menedżer"

Kolejnym z przesłuchiwanych w piątek kandydatów do fotela prezesa TVP był Bogdan Czajkowski. Na początku swego wystąpienia zauważył, że wybór prezesa TVP zawsze był napiętnowany aspektem polityczny. Telewizja na ogół stawała się łupem politycznym zwycięzców w demokratycznych wyborach. Nie wartościuję tego, ale taka jest obiektywna prawda; prawda, która szkodzi telewizji publicznej - podkreślił.

Według niego prezesem TVP powinna zostać osoba wrażliwa na kulturę oraz praktyk telewizyjny i twórca a nie menedżer. Telewizja nie jest bowiem po to, żeby zarabiać. Ona oczywiście musi zarabiać, bo bez pieniędzy nic się nie zrobi, ale celem tej spółki nie jest dochód; to nie jest spółka komercyjna, nie może się ścigać ze stacjami komercyjnymi - powiedział Czajkowski. Jak zaznaczył, naczelnym kryterium wszelkiej działalności TVP powinna być jak najlepsza realizacja misji publicznej w każdej dziedzinie.

Według niego konieczne jest twarde oddzielanie informacji od komentarza oraz bezstronność we wszelkich programach publicystycznych. Nikt nie powinien być faworyzowany ani pokrzywdzony"- dodał Czajkowski. Jak mówił, potrzebny jest kanon dostępności do telewizji publicznej wszelkich punktów widzenia, z wyłączeniem tych, które są zakazane przez prawo.

Czajkowski zaznaczył, że telewizja to nie jest tylko polityka. Polityka to tylko margines telewizji publicznej. On jest niezbędny, bo po to ona między innymi jest, ale nie może to być dominantą TVP - podkreślił.

Podczas swojego wystąpienia Czajkowski zadeklarował, że pierwszą decyzją, jaką podjąłby, gdyby został szefem TVP, byłaby reorganizacja polegająca na drastycznym ograniczeniu komórek organizacyjnych w telewizji - z 27 do 20. Wskazał tu przykład, że biuro prawne oraz spraw korporacyjnych powinny zostać połączone. "Trudno powiedzieć dlaczego to jest rozdzielone - zaznaczył. Czajkowski zwracał ponadto uwagę na przerost zatrudnienia. Ponad 50 proc. pracowników, to pracownicy pozaprodukcyjni - podkreślił.

Jako jeden z pomysłów na problemy finansowe telewizji publicznej Czajkowski przedstawił jej częściową prywatyzację. Wyemitowane akcje miałyby trafić m.in. do akcjonariuszy indywidualnych. Jak mówił dzięki takiemu zabiegowi TVP mogłaby liczyć na większe wpływy niż z opłaty abonamentowej.

Odniósł się też do pytania dotyczącego finansowania TVP z reklam. Teraz reklamy muszą być ponieważ nie ma pieniędzy. Natomiast gdyby się tak zdarzyło, że ta kasa będzie, byłbym za drastycznym ograniczeniem reklam. Reklamy, z całą pewnością, do realizacji misji publicznej nie są do niczego potrzebne - powiedział Czajkowski. Zaznaczył, że misja publiczna to także godziwa rozrywka oraz sport. Nie można iść wbrew potrzebom narodu, jeśli mówimy o telewizji narodowej - dodał.

Czajkowski opowiedział się też za wyrównaniem udziału w abonamencie ośrodków regionalnych TVP z głównymi kanałami TVP1 i TVP2. Według niego ośrodki regionalne stanowią przewagę telewizji publicznej nad telewizjami komercyjnymi. +Warszawocentryzm+ jest mi obcy, uważam go za bardzo niedobre zjawisko. Polska to nie tylko Warszawa - podkreślił.

Pytany o przestrzeganie praw pracowniczych w TVP stwierdził, że patologiczną jest sytuacja, kiedy w telewizji więcej jest pracowników nie związanych bezpośrednio z produkcją telewizyjną - m.in. administracja, finanse, zarządzanie - niż tych, którzy bezpośrednio uczestniczą w tworzeniu treści programowych.

W konkursie na nowego prezesa TVP złożono 23 oferty, z czego do drugiego etapu, po spełnieniu warunków formalnych, przeszło 18 kandydatów. Spośród tych kandydatów do finału wyłoniono cztery osoby. Rozstrzygnięcie konkursu ma nastąpić w środę 12 października podczas posiedzenia Rady Mediów Narodowych.

Zgodnie z uchwałą RMN z 2 sierpnia obecny prezes TVP Jacek Kurski ma zostać odwołany ze stanowiska z dniem rozstrzygnięcia konkursu na nowego prezesa telewizji publicznej, ale nie później niż 15 października tego roku.

PAP / Marcin Obara