Temat ewentualnego bojkotu TVP przez posłów Platformy pojawiał się już kilkukrotnie. Niektórzy spośród polityków zapraszanych do audycji skarżyli się, że są one prowadzone w sposób stronniczy. Teraz konkretne argumenty podniósł Grabiec. - Jesteśmy zapraszani do programów na ostatnią minutę. W dodatku na warunkach, jakie dyktują posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Gdy zgłaszamy swoich przedstawicieli, słyszymy, że posłowie strony rządowej nie chcą z nimi rozmawiać. Tak jest np. z posłem Michałem Szczerbą, który ma kłopoty z przebijaniem się w publicznych mediach - mówi serwisowi wirtualnemedia.pl Jan Grabiec. Dodaje, że również tematy, które mają być poruszane w czasie programu, zmieniają się tuż przed jego rozpoczęciem. - I gdy my wysyłamy eksperta od - powiedzmy - polityki zagranicznej, okazuje się w ostatniej chwili przed wejściem na wizję, że rozmowa dotyczyć będzie wewnętrznych spraw. Wydawcy programów wprowadzają naszych posłów w błąd - wyjaśnia.
Podkreśla, że ewentualna nieobecność polityków PO nie jest efektem bojkotu, ale wypadkową wymienionych przez niego czynników.
- Nie mamy ochoty występować w charakterze mięsa armatniego, osób do grillowania na wizji. W związku z tym jeśli nic się nie zmieni, a raczej nie zmieni się, będziemy rzadziej pojawiać się w programach publicystycznych TVP - przekonuje Grabiec.
W sobotę doszło do spięcia między prowadzącym program "Gość Wiadomości" Krzysztofem Ziemcem a posłem PO Michałem Szczerbą. Rozmowa dotyczyć miała miesięcznicy smoleńskiej, w znacznej mierze była jednak poświęcona samym mediom publicznym. - Byłem ciekawy, jakie pytania pan mi zada. Byłem również ciekawy i chciałem panu zadać pytanie, czy nie ma pan problemów z codziennym goleniem się rano i spoglądaniem w lustro, będąc na usługach PiS-owskiej, propagandowej telewizji - stwierdził polityk, zwracając się do dziennikarza. CZYTAJ WIĘCEJ >>>