Dyrektor generalna NWP (wydawcy "GP") Beata Dróżdż zapowiedziała, że - w związku z pozyskanymi z mediów informacjami dotyczącymi wydanego postanowienia - po otrzymaniu go z sądu wydawnictwo złoży "przewidziane prawem stosowne środki jego zaskarżenia".
"Ponadto wszelkie działania sprzedawców, dystrybutorów polegające na wycofaniu ze sprzedaży nr 30. tygodnika <Gazeta Polska> będą traktowane jako działanie na szkodę wydawcy" - napisała Dróżdż w oświadczeniu opublikowanym na portalu Niezależna.pl.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz powiedział w piątek PAP, że decyzję sądu trzeba zaskarżyć, ponieważ "brak oporu przeciwko cenzurze prewencyjnej, to jest zgoda na drastyczne ograniczenie wolności słowa".
- W Polsce sprzedawano pisma, które nawoływały do przemocy, pisma, które gloryfikowały komunizm, pisma, które propagowały sadyzm. Nigdy nie zastosowano cenzury prewencyjnej - podkreślił. W ocenie Sakiewicza cenzurę prewencyjną wykorzystano teraz, w przypadku "krytyki ideologii LGBT". Jego zdaniem jest to "ideologia radykalna, która dotyczy kilku procent ludzi".
Drugim powodem zaskarżenia - jak wyjaśnił redaktor - są względy formalne. - Zaskarżenie natychmiast blokuje postanowienie o zabezpieczeniu - wskazał. - Ale na razie teoretyzujemy, bo żadne pismo z sądu do nas nie dotarło, wszystko, co istnieje - istnieje w przestrzeni medialnej - zastrzegł.
Sakiewicz zaznaczył przy tym, że informacje w mediach na ten temat często są "absolutnie sprzeczne". Zwrócił uwagę, że nie ma nakazu wycofywania tygodnika ze sprzedaży, a według niego takie informacje podawano. - Wszyscy, którzy je podawali, niestety będą musieli ponieść konsekwencje działania na szkodę firmy - powiedział. - Jeżeli ten tygodnik gdzieś rzeczywiście zostanie wycofany, to znaczy, że złamano prawo i dokonano ogromnych strat dla gazety - dodał redaktor.
Sąd nakazuje wycofanie naklejek "Strefa wolna od LGBT"
W ramach zabezpieczenia powództwa wydane zostało postanowienie nakazujące wydawcy "Gazety Polskiej" wycofanie z dystrybucji dodanych do tygodnika naklejek z hasłem: "Strefa wolna od LGBT" - przekazał w czwartek PAP Sąd Okręgowy w Warszawie.
Postanowienie sądu zapadło w środę i zostało podjęte po wniosku pełnomocników współorganizatora Marszu Równości w Lublinie Bartosza Staszewskiego. We wniosku zwrócili się oni do sądu o udzielenie zabezpieczenia przed zainicjowaniem w tej sprawie postępowania o ochronę dóbr osobistych.
W wydanym postanowieniu sędzia Agnieszka Derejczyk zdecydowała o udzieleniu zabezpieczenia poprzez nakazanie wydawcy "Gazety Polskiej" wycofania z dystrybucji "dodatku do nr 30 tygodnika <Gazeta Polska> z 24 lipca br. w postaci naklejki, na której wydrukowane zostało hasło: Strefa wolna od LGBT". Ponadto sąd wyznaczył pełnomocnikom Staszewskiego dwutygodniowy termin do wniesienia pozwu przeciwko wydawcy "GP" o naruszenie dóbr osobistych - pod rygorem upadku tego zabezpieczenia.
- Sąd stanął na stanowisku, że uprawdopodobnione jest roszczenie naszego klienta, czyli kwestia naruszenia dóbr osobistych w postaci jego godności, poczucia bezpieczeństwa, poczucia akceptacji społecznej i poczucia braku zagrożenia oraz dyskryminacji - powiedziała PAP pełnomocniczka Staszewskiego mec. Sylwia Gregorczyk-Abram.
Jak dodała, w związku z uprawdopodobnieniem, że "to postępowanie może rozstrzygnąć się na korzyść naszego klienta, sąd postanowił zabezpieczyć roszczenie w ten sposób, że dalsza dystrybucja tych naklejek nie powinna mieć miejsca". - Oczywiście na postanowienie przysługuje zażalenie, ale w tym momencie jest już ono wykonalne, trzeba je wykonać natychmiast - podkreśliła adwokat.
Jak zaznaczyła, do wydawcy "GP" w czwartek pełnomocnicy Staszewskiego skierowali już wezwanie w sprawie wycofania naklejek z dystrybucji z powołaniem na postanowienie sądu. Zastrzegła jednocześnie, iż jest jeszcze za wcześnie, aby przekazać, jakie żądanie będzie zawarte w planowanym pozwie. - Gdy dojdzie do złożenia pozwu, to na pewno będzie informacja, jak to roszczenie wygląda. Pełnomocnicy przed złożeniem pozwu nie uprzedzają drugiej strony, jaki to jest roszczenie - powiedziała.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz komentując dla PAP sprawę pozwu, wskazał, że w dystrybucji "były pisma, które nawoływały do poniżania katolików, obrażały w najgorszy sposób uczucia religijne". - Nie wolno tylko nawoływać do krytyki ideologii LGBT, co jest najlepszym dowodem, że ideologia LGBT powoli wprowadza w Polsce ustrój neototalitarny - podkreślił.
Pytany o środowe postanowienie sądu ws. zabezpieczenia, Sakiewicz zaznaczył, że "GP" jeszcze go nie otrzymała, więc nie mogła się z nim zapoznać, a wydawca będzie miał 7 dni na złożenie odwołania. Sakiewicz powiedział też, że jeśli postanowienie stanie się wykonalne, to "GP" po tygodniu zwróci się do kolporterów o wycofanie naklejek. Redakcja nie wyklucza też złożenia zażalenia. - Zastanowimy się. Najpierw musimy odebrać postanowienie i przeczytać jego treść - dodał.
Aktywista: Dystrybucja "Gazety Polskiej" z naklejkami "Strefa wolna od LGBT" wstrzymana decyzją sądu
"Gazeta Polska" musi natychmiast wstrzymać dystrybucję tygodnika z naklejkami w całej Polsce - poinformował wcześniej w mediach społecznościowych aktywista LGBT Bart Staszewski.
"Sąd wydał natychmiastowy nakaz zabezpieczenia naklejek. To oznacza zakaz dalszej dystrybucji z naklejkami" - podał Staszewski.
Zdaniem dziennikarza Łukasza Warzechy to "uderzenie w wolność słowa". "Tak jak nie podobają mi się naklejki, tak tym bardziej nie podoba mi się to zabezpieczenie na wniosek jakiegoś tęczowego aktywisty" - napisał Warzecha na Twitterze.
Od kilku dni nie cichnie afera wokół nalepki "Strefa wolna od LGBT" dołączonej do "Gazety Polskiej". Najpierw sprawę do prokuratury skierował wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej, a przez media przetoczyła się ostra krytyka pomysłu takiej naklejki - protestowała nie tylko lewicowa i liberalna opozycja, ale również część polityków i publicystów z "prawej" strony.
Na początku tygodnia sprzedaż wydania "GP" z homofobiczną naklejką zbojkotowały Empik i stacja paliw BP, wczoraj do bojkotu dołączyły stacje Shell i Circle K.