Chodzi o tweeta Ziemkiewicza z 2016 roku zamieszczonego po tym jak Dryjańska zorganizowała proaborcyjną manifestację przed domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Publicysta napisał w nim: Właśnie widziałem w tv p. Annę Dryjańską. Ty wyjątkowa czelność że pyskuje pod domem Jaro, sama jest zdeformowana a jednak ją mama urodziła.

Reklama

Dziennikarka chciała publicznych przeprosin i wpłacenia przez Ziemkiewicza 100 tys. zł na cel społeczny.

W czerwcu warszawski sąd okręgowy oddalił powództwo i nakazał Dryjańskiej opłacenie adwokata Ziemkiewicza.

Dziś sprawą zajął się sąd apelacyjny, który zmienił wyrok i nakazał publicyście zamieszczenie przeprosin.

We wpisie na Facebooku Ziemkiewicz nie krył zbulwersowania wyrokiem: Sąd nakazał mi wykupienie upokarzających mnie jako dziennikarza przeprosin na stronie głównej portalu onet.pl – w żaden sposób się w sprawie nie pojawiającego – w formie i wielkości oznaczającej wydatek na rzecz koncernu RASP rzędu kilkudziesięciu, jeśli nie stu kilkudziesięciu tysięcy złotych – pisze Ziemkiewicz

Ten horrendalny wyrok wpisuje się w cały ciąg orzeczeń, jakie w ostatnich miesiącach wydał warszawski Sąd Apelacyjny przeciwko dziennikarzom kojarzonym z obozem rządzącym, będących, w sposób oczywisty dla każdego, kto oceni to bezstronnie, wyrokami politycznymi, mającymi "ukarać" ich za popieranie przeciwnej strony sporu o reformę sądownictwa – czytamy dalej.

W jednym z najnowszych tweetów Ziemkiewicz napisał z kolei: Zamiast próbować uświadomić aborcjonistce że "zdeformowany płód" to też człowiek taniej by mi wyszło rozjechać ją na pasach bez prawa jazdy dowodu rejestracyjnego i badań technicznych. Oczywiście gdybym się nazywał Najsztub.

Zadowolenia z wyroku nie kryje Anna Dryjańska. Sąd apelacyjny uznał, że styl polemiki jest niedopuszczalny. Wyrok jest prawomocny – pisze dziennikarka na Twitterze.