Kryzys życia ponad stan i polityków, którym brakuje odwagi, żeby przerwać ten obłęd kupowania sobie poparcia społecznego kolejnymi kredytami. Pakiet stabilizacyjny to nic innego jak próba kupienia sobie trochę czasu.
Niemcy, Francuzi i Holendrzy domagają się dziś srogich kar dla kleptogospodarek z południa Europy. I kto to mówi? Ci, którzy łamią wszystkie dotychczasowe ustalenia o wolnej konkurencji i nieprzekraczaniu 3 proc. deficytu?
Euro stało się ulubionym chłopcem do bicia, ale co to za różnica, jaki kolor mają banknoty, w jakich Niemcy wypłacają swoje ogromne świadczenia socjalne, Francuzi dotują fabryki, a Hiszpanie przepłacają farmerów. Czy weksle bez pokrycia fałszują Grecy, czy w majestacie prawa wystawia je prezes Europejskiego Banku Centralnego. Nie ma na ziemi takiej waluty, która by za to raz na zawsze zapłaciła. Przeciwnie. Bez nowej filozofii państwa, bez uwolnienia gospodarki, większej konkurencyjności te setki miliardów wróżą tylko większy krach w przyszłości.
Setki miliardów euro to sporo pieniędzy, ale za mało, żeby zażegnać ten kryzys. Bo rzecz nie w Grecji ani w Portugalii, ani nawet w felernej konstrukcji euro. To kryzys moralny. Kryzys nieodpowiedzialnych rządów, rozbuchanych świadczeń socjalnych, nadmiernych regulacji, braku wzrostu gospodarczego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama