FIFA i UEFA uważają aktualne kierownictwo PZPN, na czele z Michałem Listkiewiczem, za jedyną legalną władzę upoważnioną do kierowania polskim futbolem i reprezentowania go na arenie międzynarodowej - czytamy w ich komunikacie, którego patos brzmi niemal tak samo, jak gdyby było to oświadczenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w obronie zagrożonej suwerenności któregoś z państw członkowskich. Nie ma jednak z czego się śmiać - ani z patosu komunikatu, ani z widowiskowej porażki ministra Mirosława Drzewieckiego. Z kogóż bowiem byśmy się śmiali? Z siebie samych.

Reklama

Za plecami UEFA i FIFA polscy działacze skutecznie się schowali już za poprzedniego rządu. Teraz wydawało się, że po przestudiowaniu przebiegu tamtego starcia, zostały wyciągnięte wnioski i da się legalnie usunąć przyspawanych do swoich stołków działaczy. Nie udało się, choć Drzewiecki przygotował całkiem sprytny plan. Wygląda jednak na to, że solidarność futbolowego establishmentu jest przeszkodą nie do pokonania dla władz kraju europejskiego o średniej wielkości. Nie udało się Tomaszowi Lipcowi, nie udało Elżbiecie Jakubiak, teraz Drzewieckiemu.

Być może metoda powinna być inna. Mirosław Drzewiecki po niezachwycających występach naszych sportowców na olimpiadzie w Pekinie słusznie zauważył, że nie można dawać pieniędzy związkom sportowym, które nie potrafią wykazać się większymi sukcesami, ani nie mogą udowodnić, iż nie marnotrawią tych dotacji. PZPN też musi utrzymywać kontakty z władzami państwowymi. Całkowity bojkot tej organizacji przed mistrzostwami Euro2012 nie jest możliwy. Jednak rząd nie musi spełniać entuzjastycznie każdej zachcianki PZPN. Coś za coś.

Czy taka taktyka się sprawdzi? Nie wiem. Na razie platformerskie władze stolicy lekką rączką dają pół miliarda złotych na prywatny stadion. Fakt, nie zarządza tym PZPN, ale pokazuje to pewną filozofię działania. Już lepiej byłoby, gdyby te pieniądze - o ile stolica zupełnie nie chce ich wydać na budowę metra lub mostów - dostał minister Drzewiecki. Wybudowałby za to pięćset orlików. A to akurat idzie mu całkiem dobrze.