Ale ten rząd przede wszystkim od początku popełniał błędy. Jeżeli miał poważne zarzuty do władz Polskiego Związku Piłki Nożnej, to powinien był je doprecyzować i przesłać na piśmie zainteresowanym, po czym poinformować światowe i europejskie władze piłkarskie, dlaczego konieczne jest wprowadzenie kuratora. Wreszcie, co najważniejsze, całą tę batalię trzeba mu było wszcząć w momencie, w którym polska reprezentacja nie ryzykowałaby oddania walkowerem meczów z Czechami i ze Słowacją, chociaż pewnie nawet to przełknęliby kibice, byle tylko rozprawić się z sitwą w polskiej piłce nożnej. Ale domysły, dlaczego ministrowi Mirosławowi Drzewieckiemu tak się zaczęło śpieszyć na miesiąc przed wyborami nowych władz związku, nie dodają mu prestiżu.

Reklama

No i mamy porażkę rządu, tym bardziej dotkliwą, że rządowi piłkarze z premierem Donaldem Tuskiem na czele rozbudzili ogromne oczekiwania. Strasznie byli pewni swego, kiedy ogłaszali czyszczenie polskiej piłki wszelkimi środkami, a ostatecznie muszą spuścić z tonu, wycofać kuratora i oddać misję oczyszczania PZPN w ręce niezależnej komisji. Wierzę, że będzie to komisja złożona z inteligentnych i kulturalnych ludzi - takim z pewnością jest prof. Michał Kleiber. Ale czy będzie w niej dość determinacji, by porządnie wymieść wszystkie brudy? Można mieć wątpliwości. W PZPN pozostają ci sami ludzie. Prezes Michał Listkiewicz publicznie stwierdza, że w związku nic złego się nie działo. Na pytania o korupcję w piłce nożnej wszyscy panowie otwierają szeroko oczy i jak jeden mąż wytykają: a w polityce korupcji nie ma? Albo wśród lekarzy?

Jestem zawiedziona, bo naprawdę liczyłam na twardą rękę Donalda Tuska w tej sprawie. Przecież dopiero co wszyscy usłyszeliśmy, że jest gotów poświęcić mecze Polaków w eliminacjach do mundialu, byle wreszcie rozprawić się z patologiami. Nawet Ludwik Dorn - co prawda w zupełnie innym kontekście - przyznał ostatnio na łamach DZIENNIKA, iż Donald Tusk pokazał, że ma "cojones". Wczoraj niestety razem z ministrem Drzewieckim chyba je stracili.

Co się stało? Czego w ostatniej chwili się zlękli? Czy premier Tusk wyliczył sobie, ile punktów poparcia straci, gdyby - co nie daj Bóg - Polska straciła organizację Euro 2012? No dobrze. Ale czy nie mógł tego wykalkulować sobie wcześniej? Poszedł na czołowe zderzenie z międzynarodową korporacją, tylko że - jak to stwierdził Stanisław Żelichowski (PSL) - z gangsterami trzeba walczyć metodami gangsterskim. A tak ostro premier Donald Tusk walczyć nie był gotów i znów wyszło na to, że w Polsce można podskakiwać nawet prezydentowi, ale nie Michałowi Listkiewiczowi. We Włoszech potrafili rozprawić się z przekrętami nawet w wielkim Juventusie Turyn. Widać, że polska liga ma w sobie coś, co czyni ją jeszcze bardziej nietykalną od włoskiej. Co? Nie wiem. Ale jak nie wiadomo, o co chodzi, to na ogół chodzi o pieniądze.

Reklama