Tygodnik "Polityka" oskarża Andrzeja Czumę o niespłacanie długów i skandaliczne traktowanie swoich wierzycieli. Te obciążające obecnego ministra sprawiedliwości historie miały wydarzyć się w czasie jego wieloletniego pobytu w Chicago. Syn Czumy, pełniący jednocześnie funkcję jego społecznego asystenta, zaprzecza tym doniesieniom i zapowiada podanie tygodnika do sądu.

Reklama

O tych zdarzenia media w Polsce do tej pory nie donosiły, mimo iż Czuma jest posłem już od zeszłej kadencji. Oraz mimo tego, że powstało w tym czasie kilka dużych tekstów o nim. Jednak "Polityka" podaje historie konkretnych ludzi, którzy otwarcie, podając swoje nazwiska, oskarżają ministra sprawiedliwości o bardzo nieuczciwe praktyki. Sprawa wymaga pilnego wyjaśnienia. Dotyczy bowiem nie tylko ministra sprawiedliwości, ale i osoby, która ze względu na swój życiorys była traktowana jako autorytet.

Niżej podpisany kilka tygodni temu napisał dużą sylwetkę Andrzeja Czumy. Kilku informatorów mówiło, że w czasie pobytu w USA zdarzyły się Andrzejowi Czumie historie, które mogą go obciążyć. Żadna jednak z tych informacji nie była tożsama z tymi, które podała "Polityka". Nikt też z informatorów nie był bezpośrednim poszkodowanym ani świadkiem takich zdarzeń. Wszystko, co słyszeli, to były informacje lub pogłoski "z drugiej ręki". Przyjaciele i bliscy ministra pytani o te wiadomości dementowali je lub przedstawiali w zupełnie innym świetle - niekompromitującym ministra. A sami informatorzy ich nie podtrzymywali z braku twardych dowodów.

Osoby z najbliższego otoczenia ministra potwierdziły, że niejasne ostrzeżenie o finansowych kłopotach w Chicago premier Donald Tusk otrzymał tuż przed nominowaniem Czumy na szefa resortu sprawiedliwości. Rzecz miała dotyczyć właśnie jakichś niespłaconych, bliżej nieokreślonych długów. Czuma miał przysięgać, że to nieprawda. Zaś jego syn twierdził, że chodziło o co innego -- niespłacone alimenty. Te jednak miały dotyczyć zupełnie innej osoby o tym samym imieniu i nazwisku.

W każdym razie sprawę należy wyjaśnić. Czy mamy do czynienia z hochsztaplerem, który odcinał kupony od dawnej sławy? Czy z nagonką na ministra, który nie wywodzi się z wpływowej korporacji? A może ta sprawa wygląda inaczej? "Polityka" w tekście zapowiadającym cytuje jedynie oskarżycieli, którzy przedstawiają się jako osoby poszkodowane. Nie znamy opinii Czumy na ten temat.