Weźmy tytułowego Misiaka - Misiaka Tomasza, senatora Platformy Obywatelskiej. Wszystko się zgadza, o nim śpiewała pani Martyna. Całego siebie oddać chciał rodakom do tego stopnia, że jego firma kursy dla stoczniowców robiła za marne kilkadziesiąt milionów złotych właściwie bez zysku, po kosztach, nie dla korzyści własnej, ot, z dobrego serca, a szkolonym suwnicowym Misiak osobiście ciepłą herbatę w termosach prosto z Wrocławia wiózł.

Reklama

A że "kilku ludzi dobrze nas zna"? I cóż w tym złego? Ale takiż już w Polsce los społeczników. Niedawno wicepremiera czepiano się tylko dlatego, że ma mamusię. A że Misiak jest zaprzyjaźniony z Grzegorzem Schetyną i Donaldem Tuskiem? I jaki to ma związek z tym, że jego firma bez przetargu dostała lukratywne zlecenie? Doprawdy, ta podejrzliwość kiedyś nas zabije. Poza tym, co to za kryterium - znajomości? Już dawno klasyk powiedział, że nie należy ludzi oceniać po ich znajomych. Judasz miał przecież nie najgorszych.

Ale zostawmy żarty. Kazus Misiaka jest jeszcze bardziej oczywisty niż kombinacje Pawlaka, który ma tylko konkubinę, a ona drobne interesy. Senator Misiak przed zarzutami korupcji broni się argumentem starym jak świat, że ciężkie jest życie przedsiębiorcy w parlamencie. Wszak rolnicy też głosują nad ustawami dla rolników, a nauczyciele stanowią prawo dla nauczycieli, a nikt się ich nie czepia.

To prawda, tylko że pan nie głosował nad jakimiś ogólnymi przepisami dla biznesu. Pan, szef senackiej komisji, pisał jednorazową specustawę, a w tym czasie firma, której jest pan współwłaścicielem i szefem rady nadzorczej (a którą teraz, dla przejrzystości, gotów jest pan odsprzedać), już interesowała się szkoleniami dla stoczniowców z upadających zakładów.Cóż za zbieg okoliczności, cóż za przewidujący ludzie w niej pracują, nieprawdaż? Nic dziwnego, że kiedy ustawa weszła w życie, to właśnie firma Misiaka była najlepiej przygotowana. Przypomina to historię niejakiego pana Gawronika, później również senatora, który otworzył sieć kantorów na granicy dokładnie o północy w dniu, kiedy odpowiednia ustawa zaczęła obowiązywać.

Ale i tak śmiem twierdzić, że w przypadku Misiaka - senatora i Misiaka - biznesmena nie ma żadnego konfliktu interesów. Jest wręcz ich daleko posunięta zbieżność.