Jan Żaryn nie został odwołany za to, co powiedział, ale że w ogóle powiedział. Być może były jakieś wewnętrzne ustalenia, że nie należy komentować przeszłości Wałęsy. Dla mnie odwołanie Jana Żaryna jest bardzo zaskakujące, bo jest to wybitny historyk. Dzieje się tak, że Instytut Pamięci Narodowej przez nagonkę, jaka towarzyszy kolejnym publikacjom historycznym, i krzyki obrońców agentów staje się instytucją frontową. Pracownicy Instytutu zaczynają tracić nerwy.

Reklama

>>> Historyk IPN zwolniony za słowa o Wałęsie

Prezes Janusz Kurtyka z pewnością po ostatnich wydarzeniach ma dosyć tematu Wałęsy. Nie sądzę jednak, że podjął on specjalne działania na skutek jakiegoś impulsu lub po prostu niezgodne z własnymi przekonaniami. Janusz Kurtyka nie zachowałby się koniunkturalnie i przez tak radykalne działania chciał ratować swoją skórę. Pod tym względem jest on osobą zupełnie niezłomną. Jednakże histeria wokół Wałęsy jest nie do wytrzymania. Sami widzimy toczącą się wojnę o książkę Zyzaka, za którą wszyscy obarczają winą IPN, który nie ma z nią nic wspólnego. Mamy do czynienia z sytuacją, gdy każdy argument w obronie PRL-owskich agentów okazuje się dobry, by go w nieskończoność przywoływać. A wszystko to w nadziei, że w końcu ludzie uwierzą, że IPN komuś szkodzi poza tym, że szkodzi byłym konfidentom bezpieki.

Podejrzewam, że gdyby Żaryn nie pracował w Instytucie i publicznie wspomniał o niejasnej przeszłości Lecha Wałęsy, zaraz pierwsze podejrzenia skierowano by na jego współpracę z tą instytucją. Byłoby tak samo jak z publikacją Zyzaka - gdy się tylko okazało, że IPN nie miał z nią nic wspólnego, nadal głównym argumentem jest wina leżąca po stronie Instytutu. Akomunistyczni aparatczycy i agenci PRL nadal publikują i występują w pracach naukowych, co nikomu nie przeszkadza. Oczywiście to nie jest odbierane jako działanie polityczne. Natomiast nagle bardzo polityczne okazało się bycie promotorem pracy magisterskiej, która mierzy w Wałęsę.

>>> Żaryn: Nie skłamałem o Wałęsie

Wniosek jest jeden - Wałęsy krytykować nie wolno, bo można źle skończyć. Choć sam Wałęsa tak naprawdę nikogo nie interesuje środowiska, które go broni. Chodzi im o zupełnie innych ludzi, a najczęściej o własne życiorysy i by przy okazji nie odkryć innych TW.