Anna Ratigowska: Co się stało w tej klasie?
Aleksander Nalaskowski: Młodzi ludzie, a właściwie młodzi bandyci, dokonali tak naprawdę gwałtu. Nie jest tu ważne, czy doszło do współżycia z ofiarą, czy też nie. Zgwałcono świadomość dziewczyny, zgwałcono jej wstyd i tak naprawdę cały jej świat. Dotykano jej. Uznała zatem, że nie ma już w nim czego szukać.
Jak to możliwe: wychodzi nauczycielka i dochodzi do ponurego dramatu? Nie ma to nic wspólnego z dawnym szarpaniem za warkocze. Dlaczego posunęli się tak daleko?
Szkoła to nie tylko miejsce edukacji, ale także agora, czyli publiczność i szansa na poklask – tak dziś ważny. Żeby sprawa miała właściwy wymiar, żeby rosła tzw. adrenalinka, ci uczniowie dokonali tego na oczach klasy oraz przed potencjalnymi oglądaczami filmu, który kręcili telefonem. Bez publiczności pewnie nie miałoby to miejsca. Złoczyńcom szkoda byłoby wysiłku, którego nikt by nie docenił. A tak – cóż lepszego niż poklask, chociażby wyrażony strachem i osłupieniem rówieśników. Rzeczywistość dla wielu nastolatków to dziś niszczenie, wandalizm, opluwanie i gwałt. Ale pod jednym warunkiem: musi być widownia. Jak w reality show.
Ale czemu się nie zatrzymali? Jeżeli to miał być głupi wybryk, jak wczoraj tłumaczył jeden z rodziców.
Nie zatrzymali się, bo nie dokończyliby dzieła. Plan pewnie był prosty: obnażyć dziewczynę przed kumplami i sfilmować. A potem zakazać skarżenia: bo pokażemy film. Jaki macho się wyłamie z bandy?! Kto pokaże, że jest cieniasem, że wymięka? Tutaj nie ma umiaru. Rekordy bije się do końca, na maksa. Bo wartości, proszę pani, niszczy się do końca. Nigdy częściowo.
Skąd ta agresja? Ci młodzie ludzie tę dziewczynę podobno prześladowali od dawna.
Agresja jest jednym ze sposobów zaznaczania swojej obecności. Jest sposobem bardzo łatwym. Nie wymaga uczenia się, pracy, staranności. Wymaga tępej siły i bezczelności w łamaniu norm. A ponieważ każdy następny bodziec musi być mocniejszy od poprzedniego, to i kolejne akty agresji są coraz dotkliwsze dla ofiar. Jak w tym przypadku. Już nie wystarczy popchnąć i pobić. Trzeba rozebrać, upokorzyć, zgnoić – tak, aby tępe „ja” uzyskało potwierdzenie własnej wartości. Wartość nagranego filmiku, który utrwala czynienie zła, jest taka sama jak medalu czy dyplomu uzyskanego na zawodach sportowych. Prześciganie się w agresji stało się już niemal szkolną dyscypliną sportową.
Wie pan, co znalazłam w wypowiedziach internautów pod tekstem na temat tej tragedii? Wśród wypowiedzi piętnujących sprawców, czy dzisiejszą anonimową szkołę, współczujących rodzicom, przeczytałam: „A macie może ten filmik:)?”.
To dla mnie nie nowość. Kiedyś zdarzyła się podobna sytuacja z inną dziewczynką, pod Toruniem, na szczęście nie tak tragiczna. Dziecko rozebrano, sfilmowano i film wrzucono do internetu, odbiło się to echem w mediach. Potem znalazłem komentarz: „Macie adresik tej stronki?”.
Zaskoczyło mnie coś jeszcze. Ci uczniowie na zdjęciach, które oglądałam, wcale nie przypominają tzw. dresów o tępym spojrzeniu czy butnych blokersów, których oglądamy w relacjach z procesów. Szczerze mówiąc, wygladają jak przestraszone, mikre dzieciaki.
A kogo pani spodziewała się zobaczyć? Podgolony wytatuowany kark w gimnazjum? Nie ma co się znowu tak tym wyglądem zajmować i przejmować.
Czyli wychodzi na to, że szkoły obozy, wymyślone przez ministra edukacji to wcale nie taki zły pomysł?
Nie odniosę się do tak postawionego pytania. Ale: szkoła jest dziś pełna anarchii. A w takim wypadku zawsze rządzić będą silniejsi. Zresztą nie mają nic do stracenia. Oni nie boją się niczego poza bólem. Nie straszna im żadna pedagogika ani ocena szkolna, ani uwaga w dzienniczku czy naiwne grożenie paluszkiem przez sentymentalnych belfrów. Uczniów zachowujących się niczym bandyci można tylko przekupić albo zastraszyć. Nie da się ich wychować prostymi i dostępnymi w szkole metodami. To tak jakby leczyć raka maścią na liszaje. Ale zdaje się, że oponenci wszelkich radykalnych rozwiązań zrozumieją to wówczas, gdy, odpukać, to ich dziecko powiesi się ze wstydu na skakance.
Aleksander Nalaskowski, prof. dr hab., dyrektor Instytutu Pedagogiki UMK, założyciel Szkoły „Laboratorium” w Toruniu, specjalista w dziedzinie teorii szkoły