Wspomina przy tym, że kariera Gudzowatego zaczęła się dopiero w drugiej połowie jego życia. Do majątku wycenianego w 2008 roku na 3,7 mld zł doszedł dopiero w latach 90. na handlu barterowym. Od rosyjskiego Gazpromu kupował gaz dla PGNiG w zamian za żywność i artykuły przemysłowe.
Ale wszystko zaczęło się od wyjazdu na targi do Rosji i przypadkowej rozmowy z Remem Wiachiriewem (pierwszy prezes Gazpromu, zmarł kilka dni temu - przyp. red.), który chciał zobaczyć polskie dziewczyny. Wówczas do Rosji przyjechały także polskie modelki - wspomina Prześluga.
Autor książki przyznaje, że jego znajomość z Gudzowatym przeszła od głębokiej niechęci do fascynacji. Napisałem do Gudzowatego po tym, jak pojawiła się informacja, że nagrał rozmowę z Oleksym, którą następnie opublikowano. Chciałem zrozumieć jego intencje, ale list wysłałem z nastawieniem: i tak piszę na Berdyczów. Gudzowaty zareagował w godzinę. Tak zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. A z czasem pojawił się pomysł na biografię - mówi.
Gudzowatego dobrze znał także prywatnie. Odwiedzał go w szpitalu i np. w jego domu. Bywał szorstki, twardy, impulsywny, ale z drugiej strony wzruszał się, kiedy mówił o swojej kobiecie, jeszcze z czasów, gdy nie byli małżeństwem i o synu. Pisał także listy do Pana Boga- mówi.
Pamiętam sytuację, kiedy miał ogromne kłopoty ze wstawaniem, po tym jak nie chciała mu się zrosnąć noga. Siedzi za biurkiem. Widać, że cierpi. Ale nadal rozmawiamy o biografii. Zadaję pytanie z gatunku tych fajnych i nagle on podnosi się na tej swojej złamanej nodze, wali z ogromną siłą pięścią w biurko i pyta "Co Pan tu pierdoli?!". To był cały Gudzowaty. Zdarzało się, że emocje brały nad nim górę - wspomina Prześluga.