DOMINIKA ĆOSIĆ: Niemcy postanowiły czasowo zawiesić funkcjonowanie strefy Schengen. Czy traktaty unijne pozwalają na takie działanie?
BARBARA KUDRYCKA:
Traktaty przewidują taką możliwość, ale tylko w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych sytuacją zagrożenia granicy lądowej. Takie zagrożenie może być spowodowane w wypadku poważnego zagrożenia dla porządku publicznego lub bezpieczeństwa wewnętrznego lub – tak jak w tym przypadku – gdy duża grupa ludzi chce przekroczyć granice bez niezbędnych dokumentów tożsamości (paszportów) i wiz.

Reklama

Nie jest to pierwszy przypadek, bo jak pamiętam w przypadku Euro 2012 także doszło do czasowego zawieszenia strefy Schengen?
Nie tylko, było już kilka przypadków, gdy kraje członkowskie z uzasadnionych powodów decydowały się na ten krok. Tak było podczas trwania mistrzostw Europy w piłce nożnej - w 2004 roku zrobiła Portugalia, w 2006 Niemcy, w 2008 Austria. Zdarzało się też, że patrole policyjne organizowały razem dwa kraje np. Austria i Niemcy.

A jak wygląda wówczas procedura? Czy kraj członkowski, w tym przypadku Niemcy, może taką decyzję samodzielnie podjąć czy musi ją konsultować z instytucjami unijnymi?
W sytuacjach, o których mówiłam, kraj członkowski może podjąć bez konsultacji z Komisją Europejską decyzję o przywróceniu doraźnej kontroli granicznej. Ta procedura została ułatwiona po wybuchu wojny domowej w Libii, kiedy w 2011 r. pojawiła się fala uchodźców na południowych granicach Unii. Przedtem nawet czasowe przywrócenie kontroli granicznej musiało być podjęte na zasadzie jednogłośnej decyzji wszystkich krajów członkowskich.

Doraźnej czyli mówimy o kilku dniach, góra tygodniach? Czy jest określony jakiś limit czasowy, po którym sytuacja przestaje być doraźna?
Doraźna, czyli krótkotrwała. Konkretnie chodzi o 30 dni. Jeśli jednak taki stan będzie się przeciągać, okres ten może być przedłużony do czasu trwania zagrożenia. W przypadku Niemiec i kryzysu związanego z uchodźcami można oczekiwać, że to nie będzie kwestia kilku dni tylko raczej tygodni, może nawet miesięcy. Bo za jedną falą uchodźców będą kolejne i Niemcy będą szturmowane wręcz przez tysiące ludzi bez dokumentów. Zatem za jakiś czas czeka nas pewnie ta debata.

Nie obawia się Pani, że ta debata może przybrać niekorzystny dla nas także obrót? Czyli że zostanie zakwestionowane samo istnienie strefy Schengen i ktoś może rzucić pomysł stałego przywrócenia kontroli granicznej?
Mam nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji, bo to byłoby rzeczywiście najgorszym możliwym wariantem. Obawy częściowo rozwiał ostatnio przewodniczący Komisji Europejskiej. Jean-Claude Juncker wyraźnie podkreślił, że strefa Schengen jest nie do ruszenia. KE nie jest gotowa na zmianę regulacji i nie ma też do tego woli politycznej, bo swoboda przemieszczania się jest przecież jedną z fundamentalnych zasad wspólnoty europejskiej. A poza tym jest kwestia praktyczna, przecież przywrócenie regularnej kontroli granicznej wymagałoby odbudowy całej zlikwidowanej infrastruktury, zatrudnienia wielu ludzi. To oznaczałoby ogromne koszty finansowe, a także zajęłoby sporo czasu i przysporzyłoby problemów. Nie byłaby to zatem łatwa i prosta decyzja. Ale faktycznie, jak problem z nielegalnymi uchodźcami będzie się nasilał, odbędzie się debata.

A co konkretnie oznacza przywrócenie doraźnej kontroli granicznej? Wrócą szlabany i budki strażnicze?
Nie ma takiej potrzeby. To po prostu oznacza pojawienie się na drogach w pobliżu granic, ale nie tylko, wzmożonych patroli policyjnych, które będą legitymować podróżnych.

A jak to wpłynie na podróżowanie obywateli strefy Schengen po Europie? Czy musimy zabierać paszporty? Liczyć się z kolejkami?
Nie powinno to bardzo utrudnić podróżowania. Ale na pewno warto będzie mieć przy sobie dowód osobisty, który i tak powinniśmy posiadać podczas podróżowania. Paszport nie jest konieczny. Kolejki, owszem mogą się zdarzyć wtedy, gdy będą zbyt liczne tłumy do wylegitymowania.