"Jak wciąż sprawna, jak dobrze się trzyma w naszym stuleciu nienawiść. Jak lekko bierze wysokie przeszkody. Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść. Sama rodzi przyczyny, które ją budzą do życia. Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym" - pisała noblistka Wisława Szymborska. Bezwarunkowa i całkowita nienawiść do wszystkiego, co nas otacza, jest tak samo polska jak biało-czerwona flaga, jak orzeł, jak Bałtyk, Mazury i Tatry. Tak samo nasza jak Pałac Kultury w Warszawie, poznańskie koziołki i hejnał z Wieży Mariackiej. Jest silna i zakorzeniona w nas od zawsze. To nieprawda, że stworzył ją komunistyczny nihilizm. On ją jedynie wyeksponował, nadał jej wysmakowane kształty i wysublimowane smaki, doprowadził do perfekcji. Wyostrzył to, co i tak było w miarę ostre.
Dzisiaj bardzo wygodnie nam mówić, że wciąż odczuwamy skutki półwiecza negacji cywilizowanych norm myślenia i postępowania. Ale prawdy w tym niewiele. Nawet w okresach świetlanej polskiej prosperity polska nienawiść miała się dobrze. Teraz jest wdrukowana w nasze dusze tak głęboko jak kod DNA w ciała. Jest z nami od zawsze i zawsze z nami będzie. Dlatego wcześniej czy później nie tylko porządnie weźmiemy się za łby, lecz po prostu się pozabijamy. Tak się skończy nasz wielki pęd ku narodowej samozagładzie, w którym rozpędzamy się niczym bolid Formuły 1 na specjalnym torze.
Cały felieton Marcina Hadaja czytaj w elektronicznym wydaniu MAGAZYNU DGP >>>