Magdalena Rigamonti: Pani się identyfikuje z hasłami Czarnego Protestu, z tym, co mówią na temat aborcji tacy politycy jak Barbara Nowacka?
Agnieszka Przepiórska: Nie dlatego biorę udział w tych protestach, że popieram konkretnych polityków i mam punkt po punkcie przeanalizowany ich program. Jestem za tym, żeby kobiety miały prawo wyboru i z tą sprawą idę, biorę udział w marszach. Myślę, że tak jak większość kobiet na tych protestach. Prawo wyboru, wolność, prawo głosu, równe zarobki ‒ to są dla mnie ważne wartości.
Prawo wyboru ‒ rozumiem, że mówi pani o aborcji.
Tak. Chciałabym mieć wolność wyboru.
Bez ograniczeń?
Tak.
Na życzenie.
W naszym kraju to brzmi strasznie. W naszym języku też. Kiedyś mieszkałam w Anglii. Tam, kiedy kobieta przychodzi w ciąży do lekarza, to pierwsze pytanie, jakie słyszy, brzmi: czy terminujemy ciążę czy nie. Ja też takie usłyszałam. I byłam zaskoczona, myślałam, że coś jest ze mną nie tak. A to jest prostu pytanie. Jestem za takimi pytaniami. Jestem za wolnością. Denerwuje mnie, że to jest ciągle jakiś dyskutowany temat. Dawno powinniśmy mieć za sobą i związki partnerskie, i aborcję, i kilka innych spraw. Nie mamy, więc trzeba walczyć.
Teatrem chce pani walczyć?
Nie tylko. Nie jestem delikatną, eteryczną blondynką.
Tylko Dziką Agnes.
To w teatrze akurat, w Żelaznych Waginach.
Trudno to wszystko pooddzielać.
Jestem osobą walczącą i kiedy czuję, że coś mnie dotyka, chcę o tym mówić, również ze sceny, również w teatrze. Kiedy przeczytałam o gwałceniu i mordowaniu Żydówek w Szczuczynie w czasie II wojny przez miejscowych polskich chłopów, uznałam, że ta sprawa tak mnie boli, jest tak ważna, że muszę zrobić o niej spektakl. Razem z dramaturżką Elą Chowaniec byłyśmy już u Hanny Krall rozmawiać o złu, o tym, jak je transformować, bo to że jest ‒ widzimy. Co z nim zrobić?
Co odpowiedziała?
Robić swoje. Kolejne pokolenie czyta jej „Zdążyć przed Panem Bogiem”, a to zło i tak się dzieje.