Pomogło mu sześć lat służby w wywiadzie marynarki wojennej USA, a potem kariera waszyngtońskiego analityka, specjalizującego się w konfliktach. Gdy pod koniec lat 80. pozazdrościł sławy, a pewnie także zarobków, takim twórcom bestsellerów, jak: Tom Clancy (którego był konsultantem), Ken Follett, czy Robert Ludlum, siadł do pisania.
Przy czym, zdając sobie sprawę z rozmiaru swego talentu literackiego, zaprosił do współpracy zawodowego pisarza Patricka Larkina. Ten wziął na siebie stworzenie postaci i dialogów. Natomiast Larry Bond, jak na analityka przystało, zabrał się za radykalne zmienianie świata, by w nowej rzeczywistości móc Polakom zafundować wojnę.
Europa zdominowana przez Francję i Niemcy
Zaczął od Europy Zachodniej, którą zjednoczył w jedną Konfederację Europejską, zdominowaną przez Francję i Niemcy. Wyposażył ją we wspólną walutę, zintegrowaną politykę fiskalną oraz nawet jedne siły zbrojne. Natomiast Wielkiej Brytanii nakazał wyjść ze wspólnoty i związać ścisłymi relacjami gospodarczymi oraz militarnymi ze Stanami Zjednoczonymi. Przy okazji uśmiercił NATO, które po prostu się rozpadło.
Z kolei w Rosji (pamiętajmy, że swój scenariusz pisał w roku 1992) obalił demokrację, oddając dyktatorską władzę w ręce marszałka Kaminowa. Ten marzył o odbudowie imperium, z wrogością spoglądając na niepodległą Ukrainę i Białoruś. W tym nieciekawym świecie Polska wraz z Czechami i Słowacją znalazła się poza Konfederacją Europejską, wiążąc nadzieje na bezpieczeństwo ze Stanami Zjednoczonymi. Mając taki zarys kotła Larry Bond postanowił w nim nieco zamieszać.
Zafundował więc wszystkim wielki kryzys gospodarczy. W jego wyniku złamał się światowy handel, a Stany Zjednoczone i Konfederację Europejską skłóciła do reszty wojna celna, wymuszające protekcjonistyczne wspieranie własnego przemysłu. Zapaści ekonomicznej Europy Zachodniej towarzyszyły wstrząsy społeczne, połączone z rosnącą wrogością wobec emigrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Przez Francję przetaczała się fala strajków i zamieszek. Nawet wprowadzenie permanentnego stanu wyjątkowego nie pomagało. Jednak i to było zbyt mało na nową wojnę.
Na scenę wkracza młody, ambitny francuski przywódca
Chcąc pogrążyć w niej Stary Kontynent Larry Bond wymyślił młodego, charyzmatycznego francuskiego przywódcę Nicolasa Desaix, pragnącego uczynić V Republikę znów wielką. Desaix zaraża więc kanclerza Niemiec Heinza Schraedera wizją jeszcze bardziej zjednoczonej Europy, zdolnej rzucić ekonomiczne wyzwanie USA. Jednocześnie szuka sposobów, jak szybko rozwiązać problemy Francji, czyli: nieustanne zamieszki w dzielnicach zamieszkałych przez emigrantów, zbyt wysokie koszty produkcji przemysłowej, przywileje socjalne dla obywateli, na które państwo nie stać. Przez nie V Republika ubożej i traci siły.
W powieści ambitny Desaix zdaje sobie sprawę, że to ostatnie chwile francuskiej mocarstwowości, jeśli trend nie zostanie odwrócony. Dlatego działa desperacko, by osiągnąć cel. Jednym z elementów jego planu jest przerzucenie kosztów francuskiego kryzysu na kraje Europy Środkowej. Fabryki kluczowych koncernów Konfederacji mają tam dostać największe ulgi podatkowe, a pracownikom zaczyna się sukcesywnie obniżać pensje. Gdy wybuchają strajki przemysłowcy, z pełnym poparciem Desaixa, zwalniają miejscowych robotników, a na ich miejsca sprowadzają pracowników z Francji. Przy czym są to mieszkańcy ubogich dzielnic, potomkowie emigrantów z Algierii i Tunezji. Genialny plan pozbycia się przyczyn wewnętrznych problemów jest pierwszą iskrą pod beczką prochu.
Larry Bond uznał, że główną montownią Konfederacji będą Węgry, gdzie swe fabryki umieszczą największe koncerny z Francji i Niemiec. Pojawienie się wielkiej liczby arabskich robotników rozpala konflikty narodowościowe, a węgierska policja jakoś nie ma ochoty bronić przybyszy. Ochronę fabryk i osiedli pracowniczych muszą wziąć na siebie oddziały francuskiej policji. Wkrótce Węgry ogrania wrzenie i w niezbyt demokratyczny sposób dochodzi do zmiany władzy.
Nowy rząd chce wyprowadzić kraj z Konfederacji. Ale przy okazji walk ulicznych ginie sporo Francuzów. W reakcji na to, za sprawą Desaixa i przyzwoleniem kanclerza Niemiec, Komisja Obrony Konfederacji Europejskiej nakazuje aby IV Eurokorpus wkroczył na Węgry "w celu przywróceniu legalnej władzy". Ku zaskoczeniu węgierska armia postanawia walczyć po stronie obywateli. Tymczasem w Waszyngtonie, gdzie od dawna Konfederację Europejską uznaje się za jednego z głównych przeciwników, zapada decyzja, że nie można Węgrów zostawić samych. Amerykański prezydent postanawiam pokazać Niemcom oraz szczególnie Francuzom, gdzie ich miejsce.
Szczególna rola powierzona Polsce
W tej rozgrywce Larry Bond szczególną rolę powierzył Polsce. Za namową i aprobatą Waszyngtonu, rząd w Warszawie na różne sposoby pomaga Madziarom. Godząc nawet na to, by przezbrojona w nowoczesne myśliwe F-15, stacjonująca we Wrocławiu jednostka, wzięła na siebie obronę przestrzeni powietrznej Węgier. Nie mija wiele czasu i polscy piloci z dziką radością odpalają pierwsze rakiety w stronę niemieckich myśliwców. Co więcej bardzo skutecznie.
Tak w książce pt. "Kocioł" zaczyna się wojna, w której zmontowana przez Stany Zjednoczone koalicja, złożona z Polski, Czech, Słowacji i Węgier stawia czoła Konfederacji Europejskiej. Opis walk to miód na serce dla czytelnika gustującego w bohaterskiej przeszłości Rzeczpospolitej i marzącego o jej mocarstwowości. Wprawdzie francusko-niemieckie korpusy pancerne przetaczają się przez ziemie III RP, rozbijając pod Wrocławiem w puch dwie polskie dywizje i w kilka dni są pod Warszawą, lecz polski żołnierz bije się (jak zwykle) bohatersko i do końca. Co więcej może liczyć na odsiecz Amerykanów. Ci w wielkim skrócie nie dopuszczają do tego, by Rosja za namową Francji i Niemiec wbiła Rzeczpospolitej nóż w plecy. Choć już zdążyła anektować Białoruś i czołgi T-80 grzały silniki, czekając po drugiej stronie Bugu.
Heroiczna bitwa na przedpolach Gdańska
Flota Stanów Zjednoczonych dominuje na morzach wokół Europy, a lotnictwo zdobywa przewagę. W heroicznym boju na przedpolach Gdańska resztki polskich wojska powstrzymują atak niemieckiej 7. Dywizji Pancernej, gdy w porcie na ląd wyładowywane są pierwsze amerykańskie jednostki. Tak losy wojny zaczynają się odwracać. Kończy ją rozbicie Konfederacji Europejskiej, gdy małe kraje przechodzą na stronę USA, a Belgia godzi w swych portach wyładować amerykańskie i brytyjskie dywizje. Wkrótce Niemcy kapitulują, a V Republika upada. Triumfująca Polska (wprawdzie jak zawsze spustoszona) wreszcie jest w obozie zwycięzców.
Jednym słowem idealna lektura na lato. Wprawdzie słaba literacko, ale za to jakże optymistyczna. Trudno bowiem przejmować się starym scenariuszem amerykańskiego analityka, który nie zrobiwszy kariery pisarskiej, zajął dwadzieścia lat temu grami strategicznymi (ponoć świetnie mu to idzie). Aby się zacząć martwić musiałoby dojść w Unii Europejskiej do zarzucenia tradycji ucierania konsensusu i koncentracji całej władzy w rękach jedynie Paryża i Berlina. Przy jednoczesnym zepchnięciu państw z Europy Środkowej na decyzyjny margines.
Równolegle Wielka Brytania musiałby po brexicie zostać odcięta cłami od unijnych rynków, co uczyniłoby z Londynu naturalnego wroga UE. Światowy handel winny dusić bariery celne, zaś przywódcy Niemiec i Francji zacieśnić relacje z Rosją. Wzbudzając tym paniczny lęk graniczących z nią krajów. Wreszcie Stany Zjednoczone musiałyby zacząć wspierać tych, którzy Unię osłabiają. Jednak, jeśli takie rzeczy zaczęłyby wisieć w powietrzu, wówczas zapomnianej książki "Kocioł" nie można w żadnym wypadku polecać, jako lektury na wakacje. No bo po co się niepotrzebnie stresować?