W pierwszym przypadku jest prawicowcem typu „latarnia morska”, w drugim – „jeden z was”. W sumie różnica między Wojciechem Roszkowskim czy Konradem Szymańskim z PiS a licznymi politykami PO, pomijając bieżące spory polityczne, jest zatarta. Naród trzeba trochę dopieścić, bo jest nasz, ale zarazem dyskretnie suflujemy – wy za nami.
Polską prawicę dzieli w większym stopniu niż zdanie w sprawie podatków, Unii, Kościoła i rodziny – widzenie roli inteligencji. Typ pierwszy preferuje służebną rolę inteligencji wobec narodu. Latarnicy rozumieją ową powinność jako przywództwo. Owszem, dzielą z narodem zasadniczy katalog wartości, powiedzmy, tradycjonalistyczny i patriotyczny, ale zarazem chcą ten naród wychowywać, kształtować, prowadzić do cywilizowanych rejestrów. Tak, LGBT to nic dobrego, chłopak i dziewczyna to normalna rodzina, ale jednak, rodacy, nie przesadzajmy z hejtem. Każdy człowiek zasługuje na szacunek.
Grono prawicowców latarników jest spore. Szczególnie często występowało (i występuje) w szeregach tzw. prawicy PO. Marek Biernacki, Ligia Krajewska czy Hanna Gronkiewicz-Waltz traktują parafie jako swoje naturalne środowisko, a na uderzeniowe dawki mentalności liberalno-lewicowej reagują alergicznie. Prezydent Bronisław Komorowski mógł ustanowić Dzień Żołnierzy Wyklętych i składać kwiaty przed pomnikiem Romana Dmowskiego. Jednocześnie ani on, ani nikt z prawicy PO nie tracił przekonania, że flirtując z narodowymi symbolami, latarnicy nie przekroczą umownej granicy nacjonalizmu, ksenofobii czy populizmu. Co najważniejsze, to właśnie latarnicy widzą i pokazują te granicę. Narodowi pozostaje przestrzegać tej zasady i wszystko będzie dobrze.
Reklama
Prawica typu „jeden z was” stara się porzucić rolę mentora i wejść między wrony – Polaków. A jak wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i ony... A więc „zaraza”, „sodomici”, „sędziowie z kasty”, „złodzieje”, „agenci”, „Izrael”, „Niemcy”? Alleluja i do przodu, my za wami.