Kiedy dorastało moje pokolenie, urodzone 20 lat po wojnie, a 10 po śmierci wielkiego ludobójcy, słyszało nieraz o sobie: wydelikacone. Dla tych, którzy przeżyli w latach wojennych oraz powojennych terror, głód i poniewierkę, młodzi, którzy mieli co najwyżej kłopot z cukrem na kartki (i brakiem mieszkań), byli szczęściarzami, których los nie dotknął.
Nie zwykłem tęsknić do PRL czy do lat 90. i z reguły nie twierdzę, że kiedyś było lepiej. Zazwyczaj było gorzej, a tylko czasem po prostu inaczej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama