Piotr Patkowski to 28-letni wiceminister finansów. Tak, ten młodo wyglądający. I uczciwie mogę powiedzieć, że własnym grubym cielskiem zasłaniałem skromną powierzchowność pana ministra, bo uważam, że ataki spowodowane czyimś wyglądem to szczyt żenady. I to dla atakującego w taki sposób, a nie atakowanego. Być może jestem w tej kwestii przewrażliwiony, bo sam jestem łysy, gruby i seplenię, ale naprawdę uważam, że nie ma jakiegokolwiek znaczenia to, jak wygląda państwowy urzędnik. Dobrze, jeśli będzie zadbany, ale nie musi być piękny. Piękny umysł w zupełności by wystarczył.
Kłopot w tym, że Piotr Patkowski właśnie zaczął dawać powody, by oceniać go negatywnie i zarzucać mu, że ma mleko pod nosem. I nie ma to żadnego związku z jego wyglądem, lecz z jego wypowiedziami.
Są branże, które szczególnie odczują skutki koronawirusa. To im dedykujemy działania zaproponowane przez premiera. Wśród rozwiązań jest też możliwość przebranżowienia. Chodzi o to, żeby nowa forma działalności gospodarczej, którą podejmą, dawała możliwość rozwoju i zarabiania - powiedział Patkowski na antenie TVP Info kilka dni temu.
Wypowiedź to, nazwijmy rzecz po imieniu, idiotyczna i bezduszna. Przypomina sławetne stwierdzenie Bronisława Komorowskiego, który radził zmianę pracy i wzięcie kredytu. W jaki sposób ma bowiem przebranżowić się obecnie lokalny stolarz, który całe życie robił meble? Co ma zrobić właściciel małej osiedlowej siłowni, u którego przychody spadły o 2/3? Jaką konkretną radę, poza możliwością przebranżowienia się, ma wiceminister Patkowski dla pani sprzątającej biura, którą kilka lat temu wypchnięto na samozatrudnienie?
Mówiąc krótko: wypowiedź głupia. Ale jedno nierozsądne stwierdzenie to jeszcze za mało, by zarzucać komuś oderwanie od rzeczywistości. Ba, sam wielokrotnie mówiłem coś, co wydawało mi się mądre, tylko - jak na złość - głupio potem brzmiało. Przykładowo gdy dostałem Grand Pressa, to w jednym z wywiadów powiedziałem, że pieniądze są najważniejsze. Chodziło mi o to, że opisywałem bardzo ważny spór biznesowy i każde słowo w tekście ma swoją wartość, podczas gdy w tekstach o polityce czasem można wszystko pomylić i nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami. Sęk w tym, że moje słowa o pieniądzach stały tuż obok informacji, że za wygraną otrzymałem czek na 1000 euro. Wyszło, mówiąc szczerze, nie najlepiej. Czy mogłem to przewidzieć? Mogłem. Ale tego nie zrobiłem i mimo szczerych chęci, powiedziałem bzdurę. Nie po raz ostatni zresztą.
Wróćmy jednak do ministra Patkowskiego... Był on uprzejmy właśnie wskazać (a dokładniej w poniedziałek podczas debaty zorganizowanej przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców), że nie będzie tarczy ochronnej dla konsumentów. Powód? Ograniczenia sanitarne są związane ze sposobem spędzania wolnego czasu. Ludzie więc nie chodzą do kin, restauracji czy na basen, więc wydają mniej pieniędzy na rozrywkę i rekreację. Tak więc więcej, dzięki epidemii, zostaje w ich kieszeniach. O ile - jak rezolutnie zauważył wiceminister - konsument nie stracił pracy.
Gdy usłyszałem tę wypowiedź - osłupiałem. Teoretycznie bowiem wszystko się zgadza: jeżeli ktoś nadal pracuje i zarabia tyle, ile zarabiał, i nie pójdzie do kina, do którego jeszcze kilka miesięcy temu chodził, to w portfelu będzie miał więcej pieniędzy. Kłopot w tym, że pojawia się tu wiele "jeżeli", zaś cała wypowiedź ma fatalny wydźwięk. Odnoszę wrażenie, że minister Patkowski nie obawia się o utratę swojej pracy. Może się jedynie zastanawiać, czy dostanie dodatkową nagrodę, czy jej nie dostanie. Wielu kłopotów, jakie mają inni Polacy, też nie ma. Za zepsuty samochód zapłaci przecież państwo, a pracodawca z wypłatą wynagrodzenia się nie spóźni.
Seria niefortunnych wypowiedzi Piotra Patkowskiego - przytoczyłem dwie, ale było ich w ostatnich tygodniach więcej - powoduje, że mam wrażenie, iż pan minister gra w grę komputerową, której jesteśmy bohaterami. Jeden suwak zostawi bez zmian, bo zobaczy, że "simowie" nie narzekają za bardzo. Drugi przesunie, bo jedna z branż upada. Do tego naciśnie przycisk "przebranżowić", a "simowie" zaczną zmieniać zawód i uczyć się nowych umiejętności.
Tyle że, Szanowny Panie Ministrze, to nie jest gra. Życzę zatem więcej dojrzałości. I nie ma to absolutnie nic wspólnego z Pańskim wyglądem.