Wolne wybory wyłoniły demokratyczny rząd, parlament zdołał doprowadzić do ustąpienia dotychczasowego dyktatora generała Perweza Muszraffa i wybrał jego następcę - wdowca po Benazir Bhutto. Dziś już wiadomo, że te sny się nie spełniły.
Wojna z talibami wybuchła ze wzmożoną siłą, w ciągu ostatniego miesiąca w trzech krwawych zamachach, w tym na hotel Marriott w Islamabadzie, zginęło dwieście osób. Nadzieja zgasła. Polski inżynier nie będzie ostatnim porwanym. Cudzoziemcy w Pakistanie powinni jeszcze bardziej wyuczyć się sztuki mimikry i mylenia potencjalnego wroga.
Porwania mają niemal zawsze ten sam scenariusz. Drogę zajeżdża niepozorny samochód. Wyskakuje z niego kilku mężczyzn z kałasznikowami. Nie dają wyboru, w razie oporu lub próby ucieczki - seria w kierowcę. Dlatego gdy podróżowałem po Pakistanie, zmieniałem niemal codziennie hotele i pojazdy, jakimi się przemieszczałem. Cudzoziemiec jest tu cenną zdobyczą. Talibowie mogą w zamian za jego uwolnienie wynegocjować od rządu pieniądze, a nawet broń. Zwykli bandyci zyskują okup, którym zresztą muszą się podzielić z rebeliantami. Inaczej sami zapłacą głową za chciwość. Na niespokojnych terenach, czyli wzdłuż granicy afgańskiej, władze z reguły pozwalają przemieszczać się cudzoziemcom tylko z uzbrojoną eskortą. Samodzielne podróże są więcej niż ryzykowne.
Kiedy wraz z fotografem wybieraliśmy się w kierunku zrewoltowanej doliny Swat na północ od Peszawaru, kierowca stanowczo zażądał, byśmy założyli tradycyjne pasztuńskie stroje i okryli głowy oraz twarze wełnianymi pledami. Nie wolno pozwolić, by potencjalni porywacze namierzyli człowieka, poznali jego plany i zwyczaje. Najbezpieczniej w ogóle nie mieć planów oraz nawyków. Zaskakiwać los i siebie samego. Wieczorem mów, że jedziesz do Kwety, a rano każ się wieźć w drugą stronę. Rozgłaszaj po mieście, że piszesz reportaż o sprzedaży filmów DVD z przesłaniami wodzów talibów, a zbieraj materiały - niby przypadkiem - o handlu bronią. Bandyci nie atakują przypadkiem, potrzebują wiedzy i czasu, by dobrze przygotować zasadzkę.