W tonie życzliwej połajanki wskazuje, że "być może niektóre reakcje strony feministyczno-równościowej na stosowania niewłaściwego języka w odniesieniu do kobiet są przesadzone. Bo można inaczej". Hartman sam jakiś komplement palnął, a jak sam twierdzi, w komplementach kryje się niebezpieczne drugie dno seksu.
No i miał kłopot, bo strażniczki postępu są czujne, żadna im różnica, Hartman czy nie Hartman, skoro samiec. Chyba dobrze odczytuję intencję felietonisty: nie wariujmy, lubmy się mimo popełnianych faux pas.
Ot, czasem coś człowiek przecież powie, bez złej intencji, z nawyku czy chociażby i przekory, warto uwagę zwrócić, ale życzliwie, ze zrozumieniem słabości natury ludzkiej.
CZYTAJ WIĘCEJ W INTERNETOWYM WYDANIU MAGAZYNU "DZIENNIKA GAZETY RPAWNEJ">>>