Obserwatorzy konfliktu od kilku miesięcy nabrzmiewającego na europejskim styku NATO i Rosji coraz częściej zadawali sobie pytanie: a gdzie w tym całym zamieszaniu są Chiny? Długo zachowywały one demonstracyjną wstrzemięźliwość, nawet po wirtualnym szczycie Xi Jinping – Władimir Putin, i dopiero niedawno postanowiły wysłać sygnały, że w tej rozgrywce kibicują Kremlowi. To zresztą żadne zaskoczenie. Kwestią dyskusyjną jest natomiast to, czy faktycznie Pekin jest tu tylko kibicem, czy raczej trenerem.
Putin będzie tutaj, ponieważ musi tu być – powiedział przedwczoraj Reutersowi Shi Yinhong, profesor stosunków międzynarodowych na pekińskim Uniwersytecie Renmin i doradca chińskich władz, odnosząc się do zapowiadanej obecności rosyjskiego prezydenta na piątkowej ceremonii otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich. Szczególnie ważnej propagandowo w obliczu bojkotu ze strony oficjeli wielu krajów świata. Putin wie, że Chiny są niezbędne dla Rosji, tak jak Rosja jest niezbędna dla Chin – dodał Shi.