Co mogę powiedzieć… Koledzy mnie podpuścili, założyłem się - pozna, nie pozna… Ale naprawdę nie chodziło mi tylko o zabawę. Chciałem dobrze. Pomyślałem tak: powiem premierowi, że widzę na horyzoncie ciemne chmury. Albo szybkie reformy preferujące rodaków przedsiębiorczych, uproszczenie podatków, ucywilizowanie kontroli skarbowej i każdej innej, podwyższenie wieku emerytalnego Polaków, ominięcie KRUS-u, podwojenie ulgi rodzinnej i podwyżkę stuprocentową dla nauczycieli, albo będzie KATASTROFA!
Pomysł dobry. Lecz… Nazywajcie mnie mięczakiem, zgoda, ale jak zobaczyłem nachylonego nad kartami premiera, bez uśmiechu i nawet cokolwiek przybitego… Po prostu nie mogłem! Tylko szepnąłem współczująco: "Dobrze będzie." (Bo może będzie? W końcu z kart niczego nie widać na pewno).