"Siódmy! To już siódmy!" - wyliczał roześmiany prominentny działacz PZPN, kiedy okazało się, że w niesławie odchodzi z rządu kolejny minister sportu - Mirosław Drzewiecki. Politycy się zmieniają, a działacze trwają. Od lat ministrowie wojowali z tzw. piłkarskim betonem i zawsze w najlepszym przypadku musieli wycofywać się z podkulonym ogonem.Dębski, Lipiec czy Drzewiecki wymachiwali szabelką, próbowali spektakularnych zagrań pod publikę, z wpędzeniem działaczy za kratki włącznie, a sami kończyli marnie.

Reklama

Nowy minister Adam Giersz na dzień dobry zapowiedział wprowadzenie programu naprawczego polskiej piłki, czytaj: również on będzie próbował dobrać się do PZPN.

Podobnie jak w przypadku jego poprzedników nie ma sensu kwestionowanie samego zamiaru, który jest w dalszym ciągu jak najbardziej uprawniony.

Warto jednak zmienić styl ataku. Nie na rympał, nie przez główne drzwi, nie tak aby doraźnie zyskać w sondażach (na walce z PZPN jest to banalnie proste), ale metodycznie, inteligentnie, bez rozbudzania emocji. Wbrew pozorom Giersz może to zrobić. Nie ma temperamentu polityka, zna się na sporcie i... nikt w PZPN nie traktuje go poważnie.

Łatka niegroźnego urzędnika może być dla niego atutem. Jeśli rozegra to inteligentnie, wykorzysta swoją umięjętność poruszania się w kwestiach prawnych, to może nie będzie dla działaczy zwykłym numerem ósmym.