Donald Tusk stwierdził bez ogródek, że jego rząd "nie spełnił wszystkich marzeń wszystkich Polaków". Ale zaraz zaczął wymieniać jego zasługi. "Kiedy zaczynalismy pracę, kilka spraw wydawało się nie do rozwiązania. Ani dla mojego, ani dla poprzedniego rządu. A dziś mamy najwięcej kilometrów autostrad w budowie" - podkreślił.

Reklama

Wśród sukcesów swojego rządu wymienił także program budowy boisk "Orlik" - tysięczny obiekt ma zostać oddany do użytku przed Wigilią. Ale, jak stwierdził, największą dumę czuje z efektów walki z kryzysem. "Jesteśmy najlepsi jeśli chodzi o sposób przechodzenia tego kryzysu" - ocenił.

Tłumaczył się za to z porażki zapowiadanego wielkiego uzdrowienia służby zdrowia. "To, co mogliśmy zrobić jednym ostrym cięciem, to nam uniemożliwiono. Dlatego teraz program przekształceń idzie wolniej, przez jedno niepotrzebne weto" - wyjaśniał, wspominając sprzeciw prezydenta wobec pakietu ustaw umożliwiających przekształcanie szpitali w spółki.

Podsumowując, stwierdził, że "mocna czwórka dla rządu wydaje się uzasadniona". A czy ta "mocna czwórka" ma być drogą do prezydentury? Tusk wykręcał się od odpowiedzi wprost, mówiąc, że dla niego największą "frajdą z rządzenia" jest "skuteczne robienie najważniejszych rzeczy". Ale w końcu przyznał, że "jeśli nie będzie innego wyjścia", będzie kandydował.

Mówił też o celach rządu na następne dwa lata: budowie dróg, dostępie do szerokopasmowego internetu, dokończeniu projektu Euro 2012 i "wyprowadzeniu Polski z kryzysu, który nas w dużym stopniu ominął".