Kontrowersyjny pomysł ogłosił w lipcu ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. – Dajemy prokuratorowi instrument prawny, że może on odstąpić od ścigania posiadacza niewielkiej ilości narkotyku, wykorzystując okazję trafienia przez niego do handlarza – wyjaśniał.
Pomysł podchwycił premier Donald Tusk. – Naszym wrogiem jest producent, diler, a nie ten, szczególnie młody, 16- czy 17-letni człowiek, który pierwszy raz po coś sięga. Nie mówimy: "Trochę możesz mieć". Mówimy: "Jeśli już wpadłeś, to pomóż złapać tego, kto cię w to wciąga" – mówił na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu, na którym ministrowie przyjęli założenia do nowelizacji ustawy antynarkotykowej. Słowa premiera i ówczesnego ministra znalazły zresztą odzwierciedlenie w komunikacie po obradach.
Sprawa od początku była krytykowana przez specjalistów. Zwracali uwagę m.in. na to, że osoba zmuszona do wsypania dilera może paść ofiarą zemsty ze strony gangów narkotykowych. A terapeuci woleli, by wprowadzać zasadę "leczyć, nie karać".
I rzeczywiście, zasadę tę we wtorek rząd zaakceptował. Jednocześnie jednak minister Krzysztof Kwiatkowski poinformował nas, że zapisu, by uzależnić odstąpienie od kary od wskazania dilera, w założeniach nie ma i nigdy nie było. – W świetle projektu posiadanie środków odurzających jest przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności. W wypadku mniejszej wagi, np. posiadania niewielkich ilości substancji, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Oznacza to, że stan prawny w zakresie karania za posiadanie nie uległ żadnej zmianie – tłumaczy minister.
A Barbara Wilamowska, koordynator ministra sprawiedliwości ds. rozwiązywania problemów narkomanii, która pilotuje ustawę, wyjaśnia: – Minister Czuma przedstawił swój pogląd na ten temat. Nie jest jednak specjalistą w dziedzinie narkomani i w rezultacie użył przesadnych sformułowań.
Jak dodaje Wilamowska, oficjalny komunikat po posiedzeniu rządu 8 września mówił co innego, "bo minister Czuma sam dodał sformułowanie o możliwości odstąpienia od kary w zamian za wskazanie dilera".
Ale odejście po cichu od tego zapisu cieszy Jolantę Koczurowską, szefową Monaru. – Osobiście słyszałam wypowiedzi polityków o niekaraniu w zamian za wsypanie dilera i od początku się z nimi nie zgadzałam – mówi. Jej zdaniem pomysł był wyjątkowo niefortunny. Zmuszałby do zachowania wątpliwego etycznie i narażał młode osoby na nieprzewidywalne reakcje dilerów.