Maciej Duda: Już nie jest pan prokuratorem generalnym. Ulga?
Krzysztof Kwiatkowski: Przede wszystkim mam poczucie dobrze wykonanego obowiązku. Kiedy obejmowałem urząd, zdawałem sobie sprawę, że moim priorytetem będzie doprowadzenie do sprawnego rozdziału tych urzędów. Udało się. Wszystko dzięki żmudnej pracy, w trakcie której przygotowaliśmy m.in. kilkanaście rozporządzeń wykonawczych. Bez nich prokuratura w nowym kształcie nie byłaby w stanie funkcjonować. W tym to najważniejsze rozporządzenie - Regulamin wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek prokuratury. |
To była pierwsza okazja do wspólnej bezpośredniej współpracy z Andrzejem Seremetem. To na jego wniosek podjąłem decyzję o zwiększeniu liczby zastępców prokuratora generalnego, których będzie sześciu. Mam poczucie, że w ostatnich dniach biorę udział w historycznych chwilach. Jestem ostatnim ministrem, który łączył tę rolę z urzędem prokuratora generalnego. Te zmiany to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć. Taki rozdział działa z sukcesem w 26 krajach. Już żaden prokurator nie będzie mógł powiedzieć, że któraś z podjętych przez niego decyzji to wynik nacisku bądź politycznego oczekiwania. Oczywiście o prawdziwej niezależności prokuratury decydują sami prokuratorzy i ich wcześniejsze doświadczenia, czyli m.in., czy wcześniej nie byli dyspozycyjni wobec polityków.
W jakiej kondycji oddaje pan prokuraturę?
Lepszej, niż mogłyby na to wskazywać niektóre medialne doniesienia. Spójrzmy choćby na statystyki z ostatniego roku. Podobnie jak do sądów, także do prokuratur wpływa coraz więcej spraw. W 2009 r. było ich prawie 1,2 miliona. Ale mimo coraz większego obłożenia pracą prokuratorzy z roku na rok coraz więcej spraw kończą. W 2009 r. zakończyli więcej spraw, niż wpłynęło. Statystyki napawają optymizmem. Nie oznacza to jednak, że przed nowym prokuratorem generalnym nie stoją poważne wyzwania. Mam nadzieję, że z determinacją będzie dążył do zminimalizowania problemu, jakim jest przewlekłość postępowań. Czekam też na jego inicjatywę dotyczącą okresowych ocen pracy prokuratorów.
czytaj dalej >>>
Niektórzy twierdzą, że prokuratura to swego rodzaju imperium pozostające do dyspozycji prokuratora generalnego. Wykorzystywał pan swoje imperium jako prokurator generalny?
Wszyscy znamy przypadki traktowania prokuratury jak własnego imperium, a nie jak organ ochrony prawnej obywateli. To one utwierdzały nas w konieczności doprowadzenia do rozdziału urzędów. Nie chcę opowiadać o tym, co dla prokuratorów zrobiłem. Wolę mówić o tym, czego nie robiłem. Nigdy nie ingerowałem w żadne śledztwa. Nie żądałem, aby na moim biurku znalazły się akta jakiejkolwiek sprawy i nie spotykałem się z prokuratorami bezpośrednio prowadzącymi śledztwa. Myślę, że wśród byłych prokuratorów generalnych wyróżniam się tym, że wymieniłem najmniejszą liczbę prokuratorów funkcyjnych. Proszę zauważyć, że za mojej kadencji swoje stanowiska zachowali wszyscy szefowie prokuratur apelacyjnych. Podjąłem jedynie decyzję o odwołaniu szefowej katowickiej prokuratury okręgowej i szefa Prokuratury Rejonowej w Bartoszycach. U podstaw obu decyzji legły przesłanki merytoryczne. W obu przypadkach chodziło o niezachowanie przez prokuratorów profesjonalizmu w szczególnie wrażliwych i trudnych sprawach związanych z pedofilią.
Jak pan widzi współpracę z Andrzejem Seremetem?
Moja współpraca z prokuratorem generalnym będzie ograniczona. To oczywista konsekwencja wprowadzonych zmian. Mogę jednak złożyć deklarację, że prokuratorzy mogą liczyć na moją współpracę np. w kwestii inicjatywy ustawodawczej, której prokurator generalny nie posiada.
Uważam także, że pozycja prokuratury powinna zostać wzmocniona poprzez wpisanie jej do Konstytucji RP. Dlatego, m.in. na mój wniosek, w projekcie zmian w ustawie zasadniczej zgłoszonym przez PO prokuratura zostaje do niej wpisana jako organ ochrony prawnej obywateli. Mogę obiecać: kiedy zajdzie taka potrzeba - jako minister sprawiedliwości, a także jako parlamentarzysta - będę ambasadorem sprawnie działającej prokuratury jako organu ochrony prawnej.