"To były kuriozalne przeprosiny" - podkreślał Brudziński. Sekretarzowi generalnemu Prawa i Sprawiedliwości nie spodobało się przede wszystkim to, że Donald Tusk przeprosił Lecha Kaczyńskiego tak późno. To były wymęczone przeprosiny, a takie nie mają żadnego znaczenia - uważa Brudziński. To wystąpienie - według niego - świadczyło o politycznym zacietrzewieniu lidera Platformy "ogarniętego potrzebą niczym nieuzasadnionej agresji".

Reklama

Brudzińskiemu wtórował w TVN24 szef klubu PiS Marek Kuchciński. "Mam wrażenie, że przeprosiny Donalda Tuska nie były szczere" - ocenił Kuchciński.

Wczoraj Tusk w programie Moniki Olejnik w TVN24 mówił: "Jeżeli panu prezydentowi do współpracy są potrzebne przeprosiny, to mówię: <przepraszam>". Wcześniej wielokrotnie Jarosław Kaczyński mówił, że prezydent oczekuje przeprosin od Donalda Tuska, który notorycznie go obrażał podczas kampanii wyborczej.

Okazuje się jednak, że to wystąpienie Tuska nie uspokoiło nastrojów w PiS. Joachim Brudziński mówił w radiowej "Trójce", że chętniej od tych przeprosin usłyszałby od lidera PO garść konkretów na temat powstającego rządu, planowanej polityki i obsady stanowisk.

Reklama

"Niech Tusk weźmie się do roboty i zrealizuje obiecywany cud, a nie ukrywa się przed opinią publiczną, by z kolegami z Platformy knuć przed PSL-em, jak ich oszwabić" - atakował polityk PiS. Pytany o ocenę, czy negocjacje koalicyjne PO - PSL idą sprawnie, odpowiedział: "Srutututu". Chwilę później za to przeprosił.

Jednak Brudziński nie ma wątpliwości, że już niedługo rozpocznie się - jak to określa - skok na łupy. Sekretarz generalny partii Jarosława Kaczyńskiego uważa, że politycy PSL, którzy negocjują koalicję z PO, wprost palą się do objęcia lukratywnych stanowisk państwowych.