"Sikorski jest politykiem kompetentnym, znanym za granicą. Sam zna też wielu ważnych polityków. Moim zdaniem będzie umiał prowadzić dobrą politykę zarówno prounijną, jak i proatlantycką" - wychwala Zalewski kandydata PO na szefa MSZ.

Reklama

Te komplementy to kompletne zaskoczenie. Politycy PiS nie ukrywają swojej niechęci do swojego byłego kolegi z rządu. Minister obrony nazywa go zdrajcą, premier mówi o braku profesjonalizmu, a prezydent twierdzi, że ma informacje, które powinny zablokować powrót Sikorskiego na ministerialne stanowisko.

W ubiegły weekend Jarosław Kaczyński skrytykował Radosława Sikorskiego za wyprawę do USA, w czasie której ówczesny minister obrony usiłował uzyskać miliard dolarów dla naszej armii. Premier nazwał to Mount Everestem braku profesjonalizmu i infantylizmu. "Było zupełnie oczywiste, że nie należało tego robić, ponieważ nic się nie uzyska, poza tym obniży się status Polski wobec Stanów Zjednoczonych. Status żebraczy jest bardzo słabym statusem" - stwierdził. Według Kaczyńskiego, ten wyjazd stawia pod znakiem zapytania kwalifikacje Sikorskiego.

Ale innego zdania o Sikorskim jest były wiceprezes PiS. Paweł Zalewski mówi dziennikowi.pl, że nie rozumie zarzutów pod adresem byłego szefa MON. "Jako szef sejmowej komisji spraw zagranicznych miałem tylko sygnały, że Radek Sikorski - zgodnie z postanowieniami twardej polityki zagranicznej - przygotował zestaw postulatów. Ich spełnienie przez USA było warunkiem, by Polska zgodziła się na umieszczenie elementów tarczy antyrakietowej na swoim terytorium" - opowiada polityk. Można z tego wywnioskować, że wszystko, co proponował Amerykanom Sikorski, było uzgodnione z premierem.

Reklama

"Z tego, co wiem, Amerykanie nie zrezygnowali ze współpracy z Polską. Radek Sikorski niczego więc nie zepsuł, mógł tylko kogoś zdenerwować" - dodaje Zalewski.