Po styczniowej tragedii pod Mirosławcem, w której zginęło 20 najlepszych lotników, politycy grzmieli, że czas skończyć z wykorzystywaniem wojskowych samolotów w charakterze podniebnych taksówek. Tymczasem co innego mówią, a co innego robią - twierdzi "Fakt". Wczoraj sejmowa komisja obrony narodowej, złożona z około 40 osób, wybrała się na nadmorskie wojaże właśnie wojskowym samolotem CASA. Wycieczka odbyła się dzięki zabiegom samego przewodniczącego komisji Janusza Zemke. To on zabiegał o nią u marszałka Sejmu. - pisze "Fakt". Przekonywał, że posłowie będą mieli w Gdyni sporo zajęć. "Plan wyjazdu mamy tak napięty, że nie znajdziemy ani chwili wolnego czasu dla siebie" - przekonywał dziennikarzy "Faktu".
Według "Faktu", nadmorska wizyta posłów pochłonęła prawie 20 tys. zł. Na ten rachunek składa się około dwugodzinny lot CASĄ za ok 6, 4 tys. zł, wynajęcie luksusowego autokaru za około tysiąc złotych, karetka pogotowia za kolejne 3 tys. zł i wreszcie rejs statkiem za przynajmniej 10 tys. zł - skrupulatnie. Plan wyjazdu rzeczywiście był napięty, ale raczej nie z powodu nadmiaru obowiązków służbowych - kpi "Fakt". Z Warszawy członkowie komisji wylecieli tuż po godzinie 8 rano. Na gdyńskim lotnisku Babie Doły byli godzinę później. A tam już czekał na nich luksusowy autokar i pełna eskorta. W drodze do portu wojennego w Gdyni posłow towarzyszyła bowiem Żandarmeria Wojskowa i ambulans, oczywiście na sygnale - relacjonuje "Fakt".
Ale to nie wszystko. Na stronach internetowych Sejmu zamieszczono informację, że posiedzenie komisji odbędzie się w siedzibie Dowództwa Głównego Marynarki Wojennej w Gdyni. Ale okazało się, że nie. "To jest jakieś przekłamanie. Posiedzenie komisji nie odbywa się u nas, tylko na morzu" - poinformował kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej.
Rzeczywiście tak było. Posłowie udali się bowiem w rejs po morzu statkiem ORP Kościuszko. Przez trzy godziny dryfowali po Bałtyku i wsłuchiwali się w szum fal - drwi "Fakt".