Tusk przekonywał w poniedziałek, że przygotowanie jego telewizyjnego wystąpienia 2 maja zlecono prywatnej firmie, bo było to tańsze. Według niego - aż o 20 tysięcy złotych. Oznacza to, że według premiera taka produkcja kosztowałaby w TVP około 30 tysięcy. Bo firma ATM Grupa, którą - jak ustalił DZIENNIK - wynajęła kancelaria premiera, wystawiła jej rachunek na nieco ponad 11 tysięcy złotych.
Telewizja dziś zaprzecza tym wyliczeniom. Rzeczniczka Aneta Wrona powołuje się na zupełnie inne dane, przygotowane w jej firmie. Wynika z nich, że koszt takiej produkcji wyniósłby dokładnie 9444 złote i 71 groszy. Czyli ponad tysiąc taniej niż u prywatnego producenta.
TVP przypomina też, że nie wystawia rachunków za przygotowanie wystąpień przedstawicieli najwyższych władz państwowych.
"Nie będziemy się wdawać w absurdalne dyskusje. Każdy, kto ma do czynienia z produkcją telewizyjną doskonale wie, że wyprodukowanie materiału przez TVP jest droższe niż w przypadku firmy prywatnej" - mówi dziennikowi.pl rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka.
I ironizuje: "Jeśli, jak twierdzi rzeczniczka TVP, ta kwota wyniosła 9444 złote, to, jak widać, różnica jest niewielka. Więc to dobrze, że wybraliśmy firmę, do której mogliśmy mieć zaufanie i która wyprodukowała orędzie tak tanio, jak to było możliwe".
Jak było naprawdę?
Jeszcze przed emisją wystąpienia Tuska media spekulowały, że premier zdecydował się na wynajęcie firmy zewnętrznej do produkcji orędzia, bo gdy zwrócił się do TVP w tej sprawie, wyznaczono do współpracy Patrycję Kotecką. Wiceszefową Agencji Informacji telewizji łączono z rządami PiS-u, a poseł Jacek Kurski mówił o niej wprost jako o narzeczonej Zbigniewa Ziobry.
Rząd przekonywał jednak, że powody były inne. Mówiono właśnie o kosztach, a rzeczniczka rządu tłumaczyła, że telewizja publiczna nie byłaby w stanie przygotować wystąpienia w wymaganym czasie. Już w poniedziałek także tę informację Telewizja Polska zdementowała.