Mija szósta godzina obrad komisji, która wyjaśnia kulisy śmierci Barbary Blidy. Jest po 15.30. W sali kolumnowej Sejmu od ponad dwóch godzin trwało przesłuchanie katowickiego prokuratura Marka Wójcika. W tym momencie szef komisji Ryszard Kalisz nie wytrzymał i postawił wniosek: przerywamy obrady, bo TVP ich nie pokazuje.

Reklama

Decyzja zapadła jednogłośnie. "To jest naruszenie wszelkich zasad, naruszenie misji telewizji publicznej. Tego jeszcze nie było nigdy" - oburzał się Kalisz. Na sali były co prawda kamery telewizji publicznej, które rejestrowały wszystko, ale nie przekazywały obrazu na żywo. Kalisz twierdzi, że sekretariat komisji był bombardowany telefonami widzów, którzy dopytywali: dlaczego nie ma transmisji?

Tuż po przerwaniu obrad pobiegł do marszałka Sejmu, by ten wystosował do Urbańskiego pismo z żądaniem wyjaśnień. Bronisław Komorowski miał akurat serię spotkań. Kiedy dowiedział się o sprawie - dał sygnał: przyłączam się do apelu. Politycy PO i lewicy nie mają wątpliwości: komisja nie była transmitowana celowo, bo jest niewygodna dla PiS. "To jest po prostu sabotaż" - oburzała się Danuta Pietraszewska z PO.

Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski jest przekonany: wczorajsza decyzja TVP oznacza, że Urbański wchodzi na ścieżkę czysto wojenną z rządem. "Wie, że wkrótce zostanie odwołany i jeszcze tak ujada" - mówi Niesiołowski.

Na stronę rządu wyraźnie przechodzi też lewica. "Jeżeli telewizja nie zacznie pokazywać obrad komisji, i to nie między 24 a siódmą rano, ale w godzinach oglądalności, to trzeba będzie odwołać kierownictwo TVP. Sięgniemy po wszystkie środki prawne" - odgraża się Kalisz w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Co na TVP? Zapowiedziała, że pokaże obrady... 15 minut przed północą. Pracownicy TVP, z którymi rozmawialiśmy, nie ukrywają, że decyzja o braku transmisji nie była przypadkowa. W środę zasugerował ją dyrektor biura zarządu i najbliższy współpracownik Urbańskiego Jan Polkowski. Już tego dnia z dziewięciu godzin obrad komisji TVP pokazała tylko jedną. "Polkowski mówił, że obrady tej komisji to nudziarstwo, które obniża oglądalność stacji. Jak najmniej ich" - relacjonuje nasz informator z TVP.

Telewizja ma po swojej stronie mocny argument: w żadnej ustawie nie ma wprost wpisanego obowiązku o transmisji prac parlamentu. "Ale jest zapis o misji publicznej. A komisja śledcza, tak jak premier czy prezydent, ma oparcie w samej konstytucji. Wykładania jest więc jasna" - ripostuje Kalisz. I ostrzega: "Mamy większość, więc możemy dopisać ten obowiązek panu Urbańskiemu".