"Jeżeli Jarosław Kaczyński czuje się zagrożony, jeżeli otrzymuje anonimy i pogróżki, jeżeli jest możliwość jakiejś fizycznej agresji, to wtedy ochrona może przysługiwać" - te słowa Schetyny padły wczoraj rano w wywiadzie dla Radia RMF. Ale wicepremier zamiast ujawnić, czy są powody do obaw o bezpieczeństwo prezesa PiS, powiedział tylko, że Jarosław Kaczyński dostał ochronę, bo czuł się zagrożony. Słowa te wywołały gwałtowną reakcję w PiS i pytania o prawdziwe intencje Schetyny.

Reklama

Przypomnijmy, szef MSWiA cztery tygodnie temu na wniosek Jarosława Kaczyńskiego przedłużył mu ochronę BOR. Mógł tego nie zrobić, bo zgodnie z prawem ochrona byłemu premierowi przysługuje przez pół roku. Decyzja dziwi, tym bardziej że Platforma z powodu oszczędności zmniejszyła liczbę BOR-owców obsługujących rząd. A niektórzy ministrowie z Kancelarii Prezydenta, m.in. Anna Fotyga, zostali jej pozbawieni w ogóle.

Politycy PiS przed miesiącem chwalili decyzję Schetyny o pozostawieniu BOR Kaczyńskiemu. Dlaczego? Były premier w przeszłości otrzymywał listy z pogróżkami. Śledztwo w tej sprawie prowadziła warszawska prokuratura. Sprawców wciąż nie wykryto, co tylko wzmacniało argumenty za ochroną. "Schetyna miał obowiązek zapewnić bezpieczeństwo Kaczyńskiemu, a teraz próbuje z prezesa zrobić wariata" - mówili wczoraj nieoficjalnie posłowie PiS. Podejrzewają, że wypowiedź Schetyny to pomysł na to, by pokazać Kaczyńskiego jako polityka zastraszonego przez wyimaginowane zagrożenia. "Szef MSWiA powinien powiedzieć jasno, że prezesowi rzeczywiście coś grozi i on to może potwierdzić albo nie" - krytykuje Schetynę poseł PiS Zbigniew Wassermann.

Platforma od zarzutów się odcina. "Nie posądzam wicepremiera o takie zagrywki" - mówi Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO.

A co na to najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego: Przemysław Gosiewski oraz Aleksander Szczygło. "Prezes ma wielu wrogów" - twierdzą zgodnie. Tak samo uważają oficerowie BOR, którzy boją się, że prezes PiS może stać się ofiarą "pewnych incydentów" - ktoś może na przykład rzucić w niego kamieniem.

Ale nasi rozmówcy z resortu spraw wewnętrznych bagatelizują problem. "Jarosław Kaczyński jest przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa swojego brata oraz matki. Uważa, że grozi im zamach. Minister Schetyna podjął decyzję, bo nie chce konfliktu z braćmi Kaczyńskimi" - tłumaczy DZIENNIKOWI rozmówca z MSWiA.

Nieoficjalnie DZIENNIK dowiedział się, że ani policja, ani służby specjalne nie otrzymały informacji o możliwym zagrożeniu dla byłego premiera. A jeśli tak, jedynym uzasadnieniem dla pozostawienia ochrony było to, że były premier jest podobny do prezydenta. Tyle że Schetyna wczoraj tej tezie zaprzeczył, co uprawdopodabnia oskarżenia PiS.