Paczkowski nie pozostawia na oświadczeniu Graczyka suchej nitki. "W tym dokumencie roi się od sprzeczności. Graczyk twierdzi, że zakładał podsłuch na domowy telefon Wałęsy, ale który robotnik w 1970 roku miał telefon? To przecież mało prawdopodobne" - przekonuje.
"Jak wielu innych oficerów SB, Graczyk próbuje nam teraz wmówić, że nikogo nie werbował, żadnych informacji nie uzyskiwał i właściwie nie wiadomo, co robił" - dodaje Paczkowski. "Takie krętactwa Wałęsie nie pomogą. Ja kocham Wałęsę, ale powinien wydać oświadczenie, w którym wyjaśni, co tak naprawdę zdarzyło się w latach 70." - podsumowuje.
Sam Lech Wałęsa odmówił DZIENNIKOWI komentarza w sprawie oświadczenia Graczyka. Były esbek napisał, że "Wałęsa nie został zwerbowany do współpracy, nie otrzymywał żadnych środków finansowych, a jego zeznania nikomu nie zaszkodziły". Według Graczyka kryptonim Bolek nosiła sprawa rozpracowania Wałęsy.
Edward Graczyk zajmował się na początku lat 70. rozpracowywaniem opozycji. Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w książce "SB a Lech Wałęsa" twierdzą, że to właśnie on zwerbował późniejszego lidera "Solidarności" do współpracy. Nie dotarli jednak do ubeka, bo według sądu lustracyjnego ten już nie żył. W tym roku odnaleźli go prokuratorzy IPN prowadzący inną sprawę.