Każdy z ministrów dostał od Tuska zadanie: przez dwa dni znaleźć w swoim budżecie 10 proc. oszczędności. W sumie ma to dać 17 mld zł. Wczoraj przyszedł czas na pierwsze rozliczenia. Karnie jeden po drugim co godzinę wchodzili do kancelarii premiera, gdzie obok Tuska czekali na nich recenzenci: ministrowie Jacek Rostowski, Elżbieta Suchocka-Roguska, Michał Boni i Sławomir Nowak.

Reklama

Na pierwszy ogień poszła szefowa resortu edukacji Katarzyna Hall. Po niej weszli ministrowie: infrastruktury - Cezary Grabarczyk, rolnictwa - Marek Sawicki, pracy - Jolanta Fedak, i spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Już po pierwszych przesłuchaniach Sławomir Nowak oświadczył: oszczędności wynoszą nawet więcej, niż się spodziewano. Potem przyszła pora na drugą turę ministrów: kultury, zdrowia, środowiska, sportu i skarbu.

Wzywani na dywanik szefowie resortów unikali dziennikarzy. Z wyjątkiem Sikorskiego wydawali się spięci i zdenerwowani. Pospiesznie wsiadali do limuzyn i znikali.

Skąd wzięli miliardy? Minister Sawicki wymagane 10 proc. oszczędności, czyli 230 mln zł, uzbierał kosztem cięć w swojej administracji, czyli redukcji płac, etatów i zakupów. Czy zamierza też zreformować KRUS, do którego budżet dokłada miliardy złotych? "Podczas spotkania nie było o tym mowy" - wyznał szczerze.

>>>Rostowski chce bezlitośnie ciąć budżet armii

Sikorski swoich pracowników od razu uprzedził: „Będzie bolało”. Przyciął nie tylko fundusz reprezentacyjny i ograniczył inwestycje, ale chce znacznie zredukować etaty w MSZ. "Może nie wymienię ich liczby, żeby nie straszyć pracowników, ale to będą znaczące, odczuwalne redukcje" - dodał.

Także Ewa Kopacz, minister zdrowia, cięć poszukała w inwestycjach i administracji.

Reklama

Na koniec sam premier w przerwie przesłuchań ogłosił, że właśnie zablokował podwyżki płac w tak zwanej erce, czyli administracji rządowej, „które bulwersują opinię publiczną”. "Niektórzy uważają, że to jest propagandowe. Ale skoro oczekuję od ministrów, by dokonywali oszczędności, nie może być tak, że jednocześnie najlepiej zarabiający będą dostawać jeszcze więcej" - tłumaczył Donald Tusk.

Szef rządu dodał, że liczy na takie same działania prezydenta i partii politycznych. "Przygotuję przepisy, które zamrożą finansowanie z budżetu partii politycznych w 2009 r." - dodał.

>>>Rząd tnie koszty. Wiemy, z czego zrezygnuje

Jednak Andrzej Sadowski z Centrum im. Smitha ocenia, że walka o oszczędności to ze strony rządu czysto propagandowa gra. Jego zdaniem, rząd nie szuka oszczędności tam, gdzie powinien. Jego zdaniem wielkie oszczędności przyniosłaby zmiana systemu podatkowego, który obecnie jest kosztowny i nieefektywny. Np. w przypadku podatku VAT 30 proc. uzyskanych z niego dochodów pochłaniają koszty związane z jego uzyskaniem.

Według Sadowskiego, należy zlikwidować bariery administracyjne dla przedsiębiorców. Dopiero to spowoduje ograniczenie biurokracji, która stanie się niepotrzebna.