Nie było jasnego wskazania, kto kieruje akcją dyplomatyczną oraz działaniami służb specjalnych w celu uwolnienia Polaka - dowiedział się DZIENNIK. Próbując ustalić, co usłyszała sejmowa komisja do spraw służb specjalnych od urzędników starających się pomóc Polakowi, poznaliśmy kulisy ich działań. Okazuje się, że akcję koordynowało kilku wiceministrów spraw zagranicznych, a w wywiadzie cywilnym przez długi czas był wakat na stanowisku wiceszefa ds. operacyjnych.

Przed sejmową komisją do spraw służb specjalnych stawili się wszyscy najważniejsi urzędnicy zaangażowani w akcję uwolnienia Polaka porwanego w Pakistanie. Przyszedł odpowiadający za służby w kancelarii premiera minister Jacek Cichocki, byli też szefowie służb: Maciej Hunia z Agencji Wywiadu, Radosław Kujawa z wywiadu wojskowego oraz Krzysztof Bondaryk z ABW. Pojawił się też Jacek Najder, wiceminister spraw zagranicznych, oraz Aleksander Szczygło z prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Reklama

>>>Polscy prokuratorzy mogą lecieć do Pakistanu

Choć rząd miał kłopoty z koordynacją zabiegów o uwolnienie Piotra Stańczaka z rąk talibów, to działania polskich służb wywiadowczych zostały ocenione dobrze. Wątpliwości posłów wzbudziły ciągłe zmiany w MSZ, gdzie po kolei kilku wiceministrów zajmowało się uwolnieniem polskiego geologa: Ryszard Schnepf, Przemysław Grudziński, Jan Borkowski i od grudnia Jacek Najder.

"Mam wrażenie, że nikt nie kierował zabiegami o uwolnienie Polaka" - mówił w przerwie Jarosław Zieliński, szef speckomisji.

"To musiało wywoływać chaos, bo zanim kolejny koordynator dobrze zapoznał się z tą sprawą, to mijał cenny czas" - mówi jeden z posłów PO. Sytuacja została opanowana, kiedy odpowiedzialność za negocjacje z Talibami przejął Jacek Najder znający świetnie ten region - przez wiele lat był polskim ambasadorem w Pakistanie i Afganistanie.

Podobne problemy - jak dowiedział się DZIENNIK - miała Agencja Wywiadu, gdzie przez długi czas nie został powołany wiceszef odpowiadający za sprawy operacyjne. Podpułkownik Marek Stępień objął stanowisko dopiero w grudniu. "To zdolny oficer, wieloletni oficer z Biura C odpowiadającego właśnie za sprawy operacyjne" - mówi DZIENNIKOWI oficer AW.

Spotkanie w komisji odbywało się z zachowaniem największych reguł tajności. Jego uczestnicy z posłami spotykali się pojedynczo. Najpierw o działaniach rządu w tej sprawie opowiadał Jacek Cichocki, po nim o działaniu AW i SWW informowali ich szefowie, na końcu swoją wiedzą z posłami miał się podzielić Krzysztof Bondaryk. "Służby zrobiły dużo, aby Polaka uwolnić" - mówił po spotkaniu Paweł Graś z komisji ds. służb. "Wyjaśnienia szefów służb były kompleksowe. Widać było, że nasze służby po raz pierwszy zetknęły się z tym, że terroryści zaczynają zabijać naszych obywateli" - powiedział DZIENNIKOWI Marek Biernacki, poseł PO.

Reklama

Skoro, zdaniem posłów, służby działały dobrze, to dlaczego Polak został zamordowany? Bo pakistańskie służby odradziły Polakom samodzielnego działania. Według informacji szefów wywiadu do tragedii doprowadził tez niekorzystny splot okoliczności. Pakistańczycy nie byli w stanie spełnić żądań talibów, a w dniach poprzedzających morderstwo wojska tego kraju rozpoczęły ofensywę przeciwko terrorystom. Ci wówczas zlikwidowali zakładnika.

Na końcu posiedzenia komisji na pytania posłów odpowiadał szef ABW. Przedstawił im analizę kryminalistyczną opisującą porwanie i śmierć Polaka. Powstała ona m.in. na podstawie materiałów z wywiadu elektronicznego, po analizie filmu nakręconego przez porywaczy. Ujawnił, że polskie służby nie znają nazwisk porywaczy, a jedynie tożsamość szefów siatki talibów.