Nawet polityczni przeciwnicy oburzeni są tzw. incydentem monachijskim, jak prasa nazwała to, co wydarzyło się we wtorek w nocy w Monachium. Jan Rokita został zakuty w kajdanki i siłą wywleczony z samolotu Lufthansy. Powodem miało być to, że wbrew stewardesie przełożył płaszcz.
"Sposób jego potraktowania był brutalny i niesłychany" - ocenił wczoraj prezes PiS. "Niezależnie od takich czy innych okoliczności nie wierzę w to, że Jan Rokita, który nie jest moim politycznym sojusznikiem, wszedł do samolotu i zaczął tam ostro się awanturować, ostro rozrabiać, że był człowiekiem niebezpiecznym dla lotu" - mówił Jarosław Kaczyński. I podkreślił, że sposób, w jaki zachowała się monachijska policja, wymaga interwencji. "My nie powinniśmy pozwolić w ten sposób się traktować " - dodał prezes PiS.
Wtórowali mu inni posłowie. "Rzeczą bardzo dziwną jest, że za jakąś kłótnię ze stewardesą wyrzuca się z samolotu kogoś, kto kupił bilet. Są przecież inne sposoby dyscyplinowania pasażerów niż wyprowadzanie ich w kajdankach. W tym przypadku mamy do czynienia z nadużyciem siły wobec obywateli" - mówił z kolei Zbigniew Girzyński z PiS.
Dlatego Bronisław Komorowski uważa, że sprawą powinny zająć się służby konsularne. "Niewątpliwie należy wyjaśnić, czy nie doszło do jakiegoś nadużycia ze strony policji niemieckiej w stosunku do polskiego obywatela" - argumentował wczoraj marszałek Sejmu.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że w incydencie ucierpiała posłanka PiS Nelly Rokita. "Czekamy na oficjalne stanowisko w tej sprawie niemieckich linii Lufthansa" - mówi nam szef sejmowej komisji regulaminowej i spraw poselskich Jerzy Budnik. Polityk PO dodaje: "Jeżeli okaże się, że została naruszona cześć i godność posła RP, to niezbędna będzie nota Sejmu w tej sprawie skierowana do niemieckiej administracji."
Jednak sama Rokita Nelly przyznaje, że w Monachium była z męzem całkowicie prywatnie. Tak więc nie spodziewa się reakcji na poziomie politycznym. "My tam byliśmy jako zwykli polscy obywatele i tak bylismy traktowania" - powiedziała wczoraj w "Kropce nadI" w TVMN24.
Jan i Nelly Rokita złożyli natomiast prywatny akt oskarżenia przeciwko niemieckim funkcjonariuszom oraz stewardesie. Strona niemiecka z kolei wszczęła postępowanie w związku z podejrzeniem "naruszenia nietykalności cielesnej" przez Rokitę, "zakłócaniem spokoju" oraz naruszenia ustawy o komunikacji lotniczej.
Do zdarzenia doszło we wtorek nocą w Monachium. W samolocie Lufthansy, którym Jan Rokita wraz z żoną Nelly mieli wrócić do Krakowa, pomiędzy byłym posłem a stewardesą wywiązała się awantura. Skończyła się interwencją policji. "Zrzucili mnie z krzesła, boleśnie zakuli w kajdany" - relacjonował nam Rokita. Były poseł został przewieziony na komisariat. Spędził tam całą noc. "Policjanci obrażali mnie, szydzili i straszyli" -opowiadał Rokita.
Niemiecka policja tłumaczy z kolei, że interweniowała na polecenie załogi samolotu. A ta miała skarżyć się na Rokitę, że nie poszło o przełożenie płaszcza, ale o to, że pasażer nie chciał zapiąć pasów bezpieczeństwa i odepchnął od siebie stewardesę.