Przepisy o rządowej pomocy w spłacie kredytów mieszkaniowych będą obowiązywać do końca 2010 roku. Na wsparcie nie mają jednak co liczyć Polacy zadłużeni na wielkie kwoty. "Adresujemy to rozwiązanie do osób, które kupowały przeciętne mieszkania" - mówił Boni na antenie TVN CNBC Biznes. Nie wyjaśnił jednak, co znaczy „przeciętne”.

Reklama

>>>Rządowe kredyty nikomu nie pomogą

Zaznaczył tylko, że każda sytuacja będzie analizowana indywidualnie i indywidualnie będzie wyliczana kwota wsparcia. Według Boniego dopłata wyniesie od 500 do 1200 zł miesięcznie. Pomoc będzie realizowana z Funduszu Pracy i będzie miała charakter nieoprocentowanej i nieobciążonej dodatkowymi opłatami pożyczki. Trzeba ją będzie zwrócić, ale dopiero po dwóch latach i to rozłożoną na 5 – 10 lat. Na dopłaty do kredytów hipotecznych dla bezrobotnych będzie potrzebne 300 – 450 mln zł.

"Rządowi chodzi jedynie o uzyskanie efektu propagandowego, pokazującego, że pochyla się nad losem kredytobiorców. Akcja jest nieszkodliwa dla budżetu, a robi duże wrażenie" - ocenia projekt Boniego Adam Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Poza tym, jak dodaje, rząd wchodzi w nie swoje buty i zaczyna konkurować z bankami. "Sektor finansowy oferuje obecnie szereg możliwości zamrożenia spłaty kredytów, odłożenia lub innego rozłożenia rat" - podkreśla ekspert. Sadowski działania rządu nazywa jałowymi. "To marnowanie publicznych pieniędzy" - ocenia.

Z tą opinią nie zgadza się jednak prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz. "W czasach, kiedy z powodów niezależnych od siebie wielu Polaków może stracić pracę, każda tego typu inicjatywa jest czymś roztropnym i pożądanym" - przekonuje. Jego zdaniem rząd, zanim powstanie ostateczny kształt ustawy, powinien usiąść do poważnych rozmów z bankami. "Chodzi o to, by dzięki gwarancjom państwa banki też wyszły naprzeciw bezrobotnym kredytobiorcom i zrestrukturyzowały zadłużenie poprzez zawieszenie spłaty kapitału" - mówi Pietraszkiewicz.

Projekt ustawy ma być gotowy za około cztery tygodnie. Rząd w tej sprawie nie musi obawiać się prezydenckiego weta. "Wszystkie metody polepszenia sytuacji tych, którzy stracili na kryzysie, są dobre" - mówił wczoraj Lech Kaczyński pytany o pomysł rządu.