"Gdy firma związanego z liderami PO senatora podpisuje wielomilionową umowę z rządową agencją, premier milczy. Czyżby tym razem wysokie standardy etycznie nie obowiązywały?" - pisze Paweł Piskorski na swoim blogu.
"A może wpływ na milczenie premiera ma fakt, że jednym z podwykonawców firmy senatora Misiaka jest firma należąca wcześniej do żony wicepremiera Schetyny, a obecnie do szefa klubu koszykarskiego Śląsk Wrocław z czasów, kiedy jego właścicielem był obecny wicepremier?" - dopytuje się dawny polityk PO, wyrzucony z tej partii za stworzenie tak zwanego układu warszawskiego.
"Na te wszystkie pytania premier powinien odpowiedzieć szybko i jednoznacznie. Wzywam go do tego, bo dalsze milczenie i chowanie się za plecami swojego rzecznika i posłów Platformy po prostu liderowi partii rządzącej nie przystoi" - dodaje Piskorski.
Specustawę stoczniową przygotowała komisja gospodarki narodowej, której szefował Tomasz Misiak. Gdy ustawa weszła w życie, firma Work Service, której senator PO jest współwłaścicielem, dostała zlecenie od rządowej agencji, by zająć się realizacją jej przepisów - napisała "Gazeta Wyborcza".
>>> Senator PO: Nie zarobiłem na ustawie
Work Service miała obsłużyć zwalnianych stoczniowców i pomóc im w znalezieniu nowej pracy. Zatrudnienie w stoczniach Gdańskiej i Szczecińskiej straciło ponad osiem tysięcy ludzi. Na zapewnienie im miękkiego lądowania Agencja Rozwoju Przemysłu przeznaczyła kilkadziesiąt milionów złotych.
Tomasz Misiak zaprzecza stawianym mu zarzutom. "90 procent tej kwoty poszło na stoczniowców" - przekonuje polityk PO. Podkreśla też, że nie zabiegał o to, by Work Service dostało to zlecenie poza przetargiem.