Mężczyzna pojawia się w spocie wyborczym PiS w czarnym kasku z krzyżem. To jeden ze stoczniowców, którzy kilka lat temu zostali oskarżeni o pobicie prezesa firmy odzieżowej Odra. Tłumaczył, że zrobił to pod wpływem nerwów. Chciał należeć do NSZZ "Solidarność", ale związek nie zgodził się na jego przyjęcie. Dlaczego?
"Wcześniej został usunięty z OPZZ. To jest bardzo barwna postać, która angażuje się we wszystko. Miał kilka razy różne kłopoty" - mówi szef regionalnej "S" Mieczysław Jurek. "My jako NSZZ <S> nie możemy się identyfikować z takimi osobami" - dodaje Jurek. Zarząd stoczniowego OPZZ nie chciał się wypowiadać na temat Wysockiego.
O stoczniowcu było głośno nie tylko przy okazji procesu o pobicie prezesa Odry. Kilka miesięcy temu w proteście przeciw likwidacji stoczni okupował gabinet wojewody. Groził, że go nie opuści, dopóki do Szczecina nie przyjedzie Donald Tusk. Okupację zakończył po tym, jak na miejsce przyjechał lekarz, który stwierdził niestabilny stan zdrowia, ale Wysocki nie zgodził się na hospitalizację.
>>>Migalski nowym spin doktorem PiS. Czy to on wymyślił nowy spot?
Szef zakładowej komisji NSZZ "S" Krzysztof Fidura wspomina, że Wysocki chciał się szkolić jako kucharz. "Po czym pytał w telewizji, jak można szkolić stoczniowców na kucharzy" - mówi. Opowiada też, jak Wysocki postanowił jechać z "Solidarnością" do Brukseli. "I w końcu pojechał. Nawet telewizje pokazywały, jak się pakuje, a przecież on do nas nie należy. Wysocki zasłynął też zbieraniem podpisów przeciw wprowadzeniu w Szczecinie płatnej strefy parkowania".
Dlaczego Wysocki zgodził się na wykorzystanie zdjęć z jego udziałem w ostatnim spocie PiS? Jurek nie ma wątpliwości: "Tego człowieka wykorzystują. Jak ktoś pozna jego historię, to cały spot jest strzałem w kolano" - mówi. Jego zdaniem spot wykorzystuje też krzywdę stoczniowców dla celów kampanii. Podobnego zdania jest Krzysztof Fidura. "Myślę, że ten człowiek został użyty przez kogoś znacznie bardziej sprytnego niż on sam."
Pytamy Joachima Brudzińskiego z PiS, co wie o Wysockim. "Jest członkiem komisji zakładowej <S>, znany był z okupacji gabinetu wojewody" - odpowiada. Kiedy mówimy, że "S" uważa, że PiS wykorzystało w swoim spocie wizerunek stoczniowców, Brudziński się oburza: "Nie rozumiem tych głosów. Powinni być wdzięczni, że PiS walczyło o stocznie. Ich powinnością związkową jest walczyć o miejsca pracy, a nie o wizerunek."
Politycy Platformy i Lewicy zarzucają PiS cynizm. "To, że pan Wysocki został wykorzystany, nie ulega wątpliwości. Może chciał ponownie zabłysnąć. Pytanie, czy zgodził się na to w pełni świadomie, czy został omotany" - komentuje Stanisław Wziątek z SLD. "To skandal, że na nieszczęściu ludzi PiS robi kampanię" - dodaje.
>>>PO pozwała PiS za spot o kolegach Tuska
Podobnego zdania jest Sebastian Karpiniuk, szef regionalnej PO. "Jeśli Joachim Brudziński postanowił wykorzystać w sposób cyniczny i przedmiotowy stoczniowców, to byłby skandal" - uważa.
Spot PiS od początku wywoływał kontrowersje. Platforma zdecydowała się pozwać za niego partię Kaczyńskiego w trybie wyborczym. Przez kilka dni sprawdzała, jakie ma szanse.
To pierwszy taki proces w tej kampanii. Zdaniem PO spot PiS zawiera kłamstwa. "Ze spokojem oczekujemy na wyrok sądu. W tym spocie nie ma nic, co byłoby niezgodne z prawdą" - mówi Tomasz Dudziński z PiS.
A wyrok zapadnie bardzo szybko, bo pozwy w trybie wyborczym rozpatrywane są w ciągu 24 godzin. Sąd Okręgowy w Warszawie rozpocznie rozprawę rano.